
Klęska poszła w zapomnienie
Goście z Cieszyna liczyć mogli, że na Wiśle Strumień wysoko przegrany mecz w Pietrzykowicach wywarł trwały ślad.
Wszystko, co w sobotnie popołudnie w Strumieniu najważniejsze, rozegrało się na przełomie meczowych połów. Goście nie zachowali należytej koncentracji w doliczonym czasie pierwszej połowy. Andrzej Niemczyk zaliczył przechwyt, dośrodkował do Przemysława Szatkowskiego, który strzałem pod poprzeczkę pokonał Mateusza Kudrysa. Skromna zaliczka o niczym nie przesądzała, ale gdy w 48. minucie efektowne uderzenie wprost do siatki oddał zza pola karnego Bartosz Wojtków, triumf Wisły był już bliski.
– Szkoda, że mieliśmy swój udział przy bramkach rywala. Jak się okazało, popełniliśmy błędy w najbardziej newralgicznych momentach meczu – mówi Sławomir Machej, szkoleniowiec Piasta, który jednak nie był dziś całkowicie bez szans. Swoje szanse cieszynianie także stworzyli, m.in. po kornerze groźnie uderzał Dawid Plinta, a Bartłomieja Grabowskiego sprawdził Jakub Malinowski.
Finalnie górę wzięło doświadczenie. – Wrócili nam do składu obrońcy i wyglądaliśmy „w tyłach” o wiele stabilniej, niż w poprzednim spotkaniu – stwierdza zadowolony z postawy drużyny Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec strumienian, którym zarzucić można jedynie zmarnowanie kilku dogodnych sytuacji. 2-krotnie „oko w oko” z golkiperem przyjezdnych stawał m.in. bezowocnie Dawid Gizler.