- To był dobry i wartościowy sparing. Przeciwnik, z odpowiednika naszej ligi, zawiesił poprzeczkę naprawdę wysoko. Mieliśmy swoje problemy w tym meczu. Słabo wyglądaliśmy w budowaniu, czy to niskim czy wysokim, marnowaliśmy kolejne okazje w ataku szybkim, podejmując złe decyzje przy ostatnim podaniu. Intensywność i pobudzenie nie były na tym poziomie, który ma nas charakteryzować. Na to jak pracujemy, taki mecz musiał przyjść. Ważne, że wynikowo potrafimy utrzymać poziom, to ważna umiejętność w kontekście osiągnięcia naszego celu - powiedział na łamach klubowej strony Dariusz Rucki, trener Rekordu. 

 

Widoczny jest fakt, że Rekord tej zimy mocno postawił na pracę nad formacją defensywną i to zbiera "owoce". Bielszczanie zagrali kolejny, drugi mecz z rzędu "na zero" z tyłu, dzięki pełnej koncentracji w tej formacji przez 90. minut. Słabsze momenty, owszem, były. Czechów raz zatrzymała w pierwszej części poprzeczka, w innej sytuacji spektakularne "pudło" zaliczył gracz z Trzyńca. Biało-zieloni w premierowych trzech kwadransach wykreowali tylko jedną, dobrą okazję. Sprytnym lobem oszukać bramkarz FK próbował Jan Ciućka - bezskutecznie. 

 

Twarde, piłkarskie rzemiosło, bez "fajerwerków" - tak można streścić przebieg drugiej połowy. W tych warunkach Rekord jednak odnalazł się należycie. W 84. minucie Filip Sapiński przeprowadził oskrzydlającą akcję, dograł do Daniela Świderskiego, a ten wpakował piłkę do siatki. Gol ten zadecydował o losach spotkania.