Szlagier rundy, a może nawet sezonu. Różne określenia padały w przedmeczowych rozważaniach dotyczących rywalizacji Koszarawy z Beskidem. Zwycięzca miał przybliżyć się do awansu.

Koszarawa Zywiec I ta wysoka stawka, a co za tym idzie – presja – była widoczna w poczynaniach obu drużyn. Nie do pozazdroszczenia zawodnikom była również murawa, która w wyniku intensywnych opadów nad Żywcem mogła spłatać „figla” golkiperom oraz defensorom. Mimo to od pierwszych minut do ataku rzucili się gospodarze, którzy jako pierwsi stworzyli sobie groźną sytuacją. Po dośrodkowaniu w pole karne, Tomasz Adamus popisał się pięknym uderzeniem z woleja, ale nie dość, że bramkarz przyjezdnych świetnie interweniował, to na dodatek sędzia dopatrzył się spalonego. W odwecie groźnie z okolic 20 metra uderzał pomocnik Beskidu, ale w „siatkarskim” stylu interweniował skutecznie Rafał Prochownik. W 32. minucie spotkania po dośrodkowaniu piłki w pole karne Beskidu, została ona wybita na obrzeża „szesnastki”. Dopadł do niej Marcin Dobranowski, który bez zastanowienia oddał strzał, ale na tyle niecelny, że piłkę przejął... jego kolega z drużyny Wojciech Drewniak, ostatecznie posyłając futbolówkę do siatki. Po straconej bramce podrażnieni goście chcieli szybko doprowadzić do wyrównania, ale drugą bramkę zdobyła Koszarawa oraz... Drewniak. Skrzydłowy żywczan do centry Damiana Gołębiowskiego musiał jedynie dołożyć stopę i uczynił to bezbłędnie.

Po zmianie stron zarys gry się nie zmienił. Dalej przeważali gospodarze, ale tym razem brakowało skuteczności. Najlepsze okazje mieli Adamus, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Ireneuszem Trojanowskim oraz Dobranowski, po którego uderzeniu golkiper skoczowian popisał się dobrą interwencją. Przed ostatnim gwizdkiem sędziego Beskid mógł pokusić się o honorowe trafienie, ale w zamieszaniu w polu karnym Prochownika, w którym udział brali Dawid Kiełczewski oraz Kamil Janik, górą był w przeszłości bramkarz Podbeskidzia.

Tym samym, wobec wyniku 2:0, udany debiut na ławce trenerskiej zaliczył Piotr Pindel, a kibice – na czele ze Zdzisławem Kręciną, którzy pomimo fatalnej aury licznie przybyli na al. Wolności 4, mogą z optymizmem spoglądać na dalsze losy drużyny, walczącej o promocję do IV ligi.

Koszarawa Żywiec – Beskid Skoczów 2:0 (2:0) 1:0 Drewniak (32’) 2:0 Drewniak (37’)

Koszarawa: Prochownik – Zyzak, Jakubiec, Biegun, Dobranowski, Drewniak, M.Fijak (84' Barcik), Gazurek, Gołębiowski (80' Gruszka), Pindel, Adamus (89' Mieszczak) Trener: Pindel

Beskid: Trojanowski – D.Ihas, Sibouih, Wojciechowski, Łapiński (24' Kochman), Padło, Smagło, Janik, Jaworzyn (76' Matuszka), Kiełczewski, Surawski (86' Greń) Trener: Michalik