W ubiegłym sezonie piłkarze Orła Zabłocie nie mieli sobie równych w meczach b-klasowych. Stabilną i dobrą formę, po części również potencjał, zaprezentowali już po awansie na wyższy szczebel.

pilka warsztaty O beniaminku z Zabłocia jako trudnym rywalu mówi się głównie w kontekście spotkań, które Orzeł rozgrywa na własnym boisku. Podczas a-klasowej jesieni w skoczowskim podokręgu korzystna postawa w roli gospodarza poniekąd potwierdziła się. Orzeł przegrał u siebie tylko raz, z Wisłą Strumień 1:4 i był to zarazem najsłabszy mecz beniaminka w ostatnich tygodniach. – Byliśmy niewątpliwie groźniejsi u siebie, co nie znaczy, że na wyjeździe poddawaliśmy się. W Zebrzydowicach pod koniec rundy pokonaliśmy miejscową Spójnię 3:2 po bardzo dobrym meczu. Wcześniej, po ponad roku bez porażki u siebie, ulegliśmy Wiśle. Był to taki mecz kryzysowy, po którym wydawało się, że możemy się nie podnieść. Na szczęście stało się inaczej – przypomina Zdzisław Papkoj, szkoleniowiec piłkarzy Orła.

Atutem Orła było również to, że rywale nie znali z początku zbyt dobrze możliwości i sposobu gry beniaminka. – Szybko okazało się, że wcale nie odstajemy od pozostałych ekip A-klasy. Ale często tak jest, że po awansie idzie się jeszcze siłą rozpędu. Z nami było podobnie. Mieliśmy szeroką kadrę składającą się z 14-15 zawodników. Problemy zaczęły się po czerwonych kartkach w Brennej. Później dwóch piłkarzy miało problemy ze zdrowiem po wypadku samochodowym. Kiedy trzeba zacząć „mieszać” w zespole z reguły to nie pomaga – komentuje trener drużyny z Zabłocia.

Na półmetku zmagań Orłowi „przypisana” została pozycja numer 8. Dorobek punktowy wynosi 18 „oczek”. A ciekawostką jest równowaga ofensywy z linią obrony wobec bramkowego bilansu 28:28. W Zabłociu poważnie myślą, by wspiąć się jednak wyżej w ligowej tabeli. – Nie ma aż tak dużego przeskoku z B-klasy do A-klasy, choć gra się bardziej taktycznie, a poszczególne zespoły lepiej wyglądają w obronie. Drugi z beniaminków – LKS Ochaby – świetnie sobie poczyna. Jest oczywiście trochę trudniej na tym poziomie. I choć jesteśmy zadowoleni, to zakładaliśmy, że nasz dorobek będzie pokaźniejszy. Wiosną postaramy się zaatakować miejsce tuż za podium – kończy Papkoj.