Zespół z Czańca tempa nie zwolnił na nietypowym boisku Granicy. – Muszę szczerze przyznać, że w całej swojej seniorskiej karierze nie grałem na takim boisku. Boisko w Ruptawie nie nadaje się do gry na tym szczeblu. 48 metrów szerokości to bardzo mało. Nie dziwie się, że LKS Bełk przegrał tu 0:5. Niejeden zespół straci w Ruptawie punkty. Nam udało się z Granicą wygrać, ponieważ zawodnicy świetnie zrealizowali plan – mówi Maciej Żak, grający trener beskidzkiego zespołu.

Goście po pierwszej połowie prowadzili 2:0. Oba gola zdobyli po dograniach z bocznych sektorów. W 15. minucie w pole karne dośrodkował nasz rozmówca, bramkarz gospodarzy zderzył się z jednym z zawodników, z czego skrzętnie skorzystał Wojciech Wilczek kierując futbolówkę do "pustaka". Tuż przed zmianą stron na listę strzelców wpisał się natomiast Krzysztof Jurczak. Wykonując rzut wolny zaskoczył wszystkich, być może także siebie. Piłka przeleciała nad głowami znajdujących się w polu karnym piłkarzy, następnie zatrzepotała w siatce wobec niepewnej postawy golkipera.

Zasłużonego prowadzenia przyjezdni nie stracili, natomiast przez chwil kilka było nerwowo. Przemysław Adamczyk wykorzystał w 68. minucie rzut karny i gospodarze złapali kontakt. Niabawem LKS Czaniec odpowiedział. Ilya Nazdryn-Platniski wykończył głową podanie autorstwa Bartosza Woźniaka. – Bardzo kontrowersyjny rzut karny, ale nie będę ciągnął tematu. Zespół zareagował prawidłowo, zdobyliśmy trzeciego gola – komentuje Żak, którego podopieczni niebawem mogli rywali zaskoczyć raz jeszcze. Tomasz Kozioł wypatrzył brata Pawła, ten uderzył mocno. Nieznacznie się pomylił, ponieważ trafił z poprzeczkę, natomiast dobitkę Nazdryna-Platniskiego obronił bramkarz.

Tym samym zespół z Czańca odniósł piąte zwycięstwo w piątym meczu i zachował pozycję lidera.

Protokół meczowy poniżej.