- Ciężko mi zebrać myśli po tym spotkaniu. Jakbyśmy zremisowali, również niedosyt byłby spory, a tak musimy się pogodzić z porażką. Zagraliśmy słabe spotkanie, momentami nie poznawałem swojej drużyny - przyznał niepocieszony trener Rotuza, Jakub Kubica. 

 

Drużyna "Zetki" miała swoje problemy przed tym spotkaniem, przede wszystkim kadrowe. Tyszanie na mecz z Rotuzem zjawili się w 12, lecz każdy z tych zawodników zostawił kawał serca na boisku w Bronowie, co zaowocowało zwycięstwem. Jeśli chodzi o sam przebieg pierwszej połowy, Rotuz zaprezentował się na tle "Zetki" przeciętnie. Paradoksalnie jednak miał kilka swoich okazji. W 3. minucie Bartłomiej Feruga trafił w poprzeczkę, chwilę później Kacper Wizner został zatrzymany przez bramkarza gości. Ci byli skuteczniejsi w swoich poczynaniach i w 19. minucie objęli prowadzenie po uderzeniu sprzed pola karnego. Po straconej bramce w szeregi Rotuza wkradła się nerwowość, co wykorzystali przyjezdni i w 39. minucie dołożyli kolejne trafienie. Do przerwy jeszcze bronowianie mogli odpowiedzieć. Sytuacji sam na sam w 43. minucie nie wykorzystał B. Feruga.

 

Strzelecka niemoc została przełamana przez Rotuz zaraz po zmianie stron. W 49. minucie Jakub Mencnarowski na wślizgu zamknął dogranie z rzutu wolnego B. Ferugi. Później "Zetka" miała swoje problemy. Boisko musiał opuścić bramkarz tej drużyny, a z racji, iż tyszanie nie mieli rezerwowego bramkarza do "świątyni" wszedł trener, który w 89. minucie ujrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę za faul na Adrianie Szczelinie. Z rzutu wolnego celnie przymierzył Daniel Feruga, zrobiło się 2:2.

 

Rotuz grał w przewadze i miał argumenty ku temu, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tak się nie stało, a wręcz przeciwnie. Postawienie wszystkiego na jedną "kartę" nie opłaciło się gospodarzom, którzy w samej końcówce spotkania stracili bramkę, po biernej postawie w defensywie i to drużyna z Tychów cieszyła się z trzech punktów.