
Kuźnia Ustroń: Schody po rewolucji
Przed wymagającym zadaniem po gruntownej kadrowej przebudowie stanęła wraz z nowym sezonem IV-ligowym Kuźnia Ustroń. Jak wypadła weryfikacja drużyny w warunkach boiskowych?
Lato w Ustroniu było gorące. W przypadku Kuźni nie tyle przez wzgląd na panujące w tym okresie temperatury, co kadrowe perturbacje, jakie dotknęły IV-ligowca. Niełatwą misję poprowadzenia drużyny powierzono wracającemu w beskidzki region Ryszardowi Kłuskowi, który zastąpił na stanowisku Dariusza Kłusa – ten z władzami klubu nie doszedł do porozumienia w kwestii prolongowania współpracy. Fakt jednak najważniejszy to exodus sporej grupy zawodników, co pod dużym znakiem zapytania postawiło faktyczne możliwości ustronian. Po obiecującym starcie rozgrywek w Łękawicy i remisie 1:1 piłkarze Kuźni wpadli w serię porażek, którą przerwało dopiero zwycięstwo z początku września nad Decorem Bełk po trafieniach Jakuba Fiedora, wyróżniającego się zawodnika z licznej grupy młodzieży w szeregach ekipy z Ustronia. Im dłużej rozgrywki trwały, tym drużyna poczynała sobie śmielej. Odniesione ostatecznie 4 zwycięstwa to powiew optymizmu w kontekście decydującej części sezonu, do której Kuźnia przystąpi z perspektywy zespołów zagrożonych widmem degradacji.
Rozmową z trenerem Kłuskiem na czynniki pierwsze rozbijamy jesień w wydaniu ustrońskich futbolistów.
SportoweBeskidy.pl: Bardzo trudna runda za Kuźnią Ustroń – ale chyba takiej się jako trener spodziewałeś już na samym wstępie sezonu?
Ryszard Kłusek: Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, bo zespół został latem zbudowany właściwie od początku, na bazie wychowanków Kuźni i z perspektywą długofalową dla rozwoju klubu. Odeszło przed sezonem 95 procent zespołu. Zostali w nim Michał Skocz, Michał Pietraczyk, Arkadiusz Jaworski i Konrad Pala, a reszta to nowe twarze. Nastąpiła kadrowa rewolucja i szczerze mówiąc nie wiem czy ktokolwiek tej pracy by się w tym momencie podjął. Zdecydowaliśmy jednak, że będziemy walczyć i tego nie brakowało.
SportoweBeskidy.pl: A może poziom IV ligi okazał się dla was zaskakujący?
R.K.: Absolutnie. Długo pracowałem w mazowieckiej IV lidze w Prochu Pionki i wiedziałem, że oprócz niej najsilniejsza jest właśnie ta w województwie śląskim. Wiedziałem jako trener na co się piszę i co mogę ugrać. Liga jest bardzo wyrównana, a my traciliśmy punkty przez indywidualne błędy. Część zawodników nie dźwignęła ciśnienia związanego z grą na tym poziomie. To dla nich zbyt wysokie progi. Zabrakło wyrachowania i konsekwencji, ale też zwyczajnie doświadczenia, odpowiedniego podejścia także, gdy mecze układały się po naszej myśli. Bo jak inaczej zrozumieć to, że przegraliśmy w Rybniku prowadząc 2:0 czy w Czańcu prowadząc 2:1?
SportoweBeskidy.pl: Tak naprawdę kilka dobrych rezultatów w drugiej fazie jesieni sprawiło, że w rundzie rewanżowej Kuźnia będzie mogła liczyć się jeszcze w walce o utrzymanie...
R.K.: W dużej mierze to zasługa naszego bramkarza Michała Skocza, który przerósł samego siebie. W kilku meczach bronił, jak Wojciech Szczęsny z Arabią Saudyjską. Moim zdaniem zasłużył na miano bohatera Ustronia (śmiech). Mam świadomość zarzutów, jakie się pojawiły, że powinniśmy mieć więcej punktów, ale na wstępie sezonu dysponowaliśmy połową zespołu. Wycisnęliśmy w mojej opinii „maksa” z tej drużyny.
SportoweBeskidy.pl: Utrzymanie IV ligi dla Ustronia w tym składzie osobowym jest możliwe?
R.K.: Nie ma szans, jeśli do istotnych wzmocnień nie dojdzie. Trzeba to sobie szczerze i otwarcie powiedzieć. Potrzeba stopera, napastnika, środkowego pomocnika... Dobrze, że jest w zespole młodzież, ale takich zawodników było jesienią po prostu za dużo, bo ponad połowę składu stanowili piłkarze o statusie młodzieżowca. Tymczasem różnicę zrobić mogą zawodnicy doświadczeni, ograni co najmniej na IV-ligowym poziomie. W Ustroniu jest świetny klimat pod względem bazy treningowej i społeczności zainteresowanej losami klubu. Fajnie byłoby to kontynuować, dając sobie jednak nadzieję podjęcia skutecznej walki o utrzymanie.
Kuźnia Ustroń – 14. miejsce, 14 punktów (4 zwycięstwa, 2 remisy, 9 porażek), bilans bramkowy 22:33.