– Szybkie akcje przeciwnika, lepiej wyglądającego od nas jakościowo pod każdym względem w pierwszej połowie, dobiły nas. Myśleliśmy, że dziś to wyczekiwane przełamanie nastąpi, bo bardzo chcieliśmy wygrać i uwierzyć, że można. Ale na razie brakuje nam ciągle czegoś – stwierdza Krzysztof Karpeta, szkoleniowiec Soły, która całkowicie dała się zaskoczyć ekipie z Pietrzykowic w premierowym kwadransie meczu z niewielkim „okładem”.

O otwarcie kanonady w Rajczy postarał się w 8. minucie Adrian Dobija. Pomocnik Borów dobił obronione uderzenie Michała Motyki po jego szarży lewym skrzydłem. W 11. minucie było już 2:0. Sytuacja przynosząca podwyższenie wyniku była bliźniacza, a „wyplutą” przez Sebastiana Wydrę futbolówkę skierował do siatki M. Motyka. Ten sam zawodnik miał najistotniejszy udział przy trafieniu dobijającym gospodarzy w 16. minucie, będącym konsekwencją indywidualnej akcji. Przewaga Borów nie podlegała w tym fragmencie dyskusji, a różnica 3 goli to najmniejszy wymiar kary.

Po przerwie wielkich derbowych emocji zabrakło. „Rajczanka” po kadrowych przetasowaniach prezentowała się na tle przeciwnika lepiej, ale też w oczy rzucało się mniejsze zaangażowanie nie bez przyczyny pewnych swego zawodników z Pietrzykowic. Miejscowi postarali się w 80. minucie o bramkę honorową, gdy dośrodkowanie Szymona Zawady z rzutu rożnego głową spuentował Piotr Paciorek. Zyski w tej połowie spotkania pozostały skromne. Między słupkami bramki Soły dobrze spisywał się Wydra, którego pokonać usiłowali m.in. Gabriel Duraj czy Rafał Duraj. Soła próbowała za sprawą strzałów Tomasza Strzałki czy Zawady, ale i im precyzji brakowało.