Świadkami meczu na wysokim poziomie była publiczność zgromadzona stadionie w Rajczy, gdzie o sporą dozę emocji zadbali zawodnicy obu zespołów. Samo spotkanie lepiej rozpoczęła Soła, która w pierwszej połowie sprawiała wrażenie zespołu bardziej konkretnego. Wobec tego nie dziwi fakt, że to właśnie gospodarze jako pierwsi objęli prowadzenie. W 39. minucie w zamieszaniu w polu karnym dobrze odnalazł się Kacper Najzer, który na "raty" pokonał Mateusza Kudrysa. Wcześniej swoich okazji nie wykorzystali Daniel Lach, który trafił w słupek oraz Maciej Figura. Doświadczony snajper w sytuacji sam na sam co prawda wymanewrował bramkarza, lecz piłki do siatki nie był w stanie skierować. - Szkoda tych sytuacji, bo mogliśmy mecz rozstrzygnąć jeszcze przed przerwą - stwierdził po końcowym gwizdku Tomasz Fijak, trener rajczan. 

LKS Bestwina, która w pierwszej połowie była tłem dla ambitnych gospodarzy, przebudziła się po zmianie stron. - Ciężko było nam się przestawić z naszego dużego boiska na te w Rajczy. Na początku wyglądaliśmy naprawdę słabo - przyznał Sławomir Szymala, którego piłkarze w 56. minucie doprowadzili do wyrównania. Z rzutu rożnego dorzucił Patryk Wentland, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Mariusz Duś. Chwil kilka później było już 1:2 po tym, jak Wentland wykorzystał sytuację "oko w oko" z Wiesławem Arastem.

Golkiper ekipy z Rajczy na "sumieniu" może mieć bramkę na 1:3 dla LKS-u Bestwina. Po jego złym wznowieniu gry w świetnej sytuacji znalazł się Artur Sawicki. I choć jego uderzenie Arast zdołał wybronić, to wobec dobitki Krystiana Patronia był już bezradny. Ostatni powiew nadziei na korzystny wynik dla beniaminka przyniosła minuta 75., gdy Kacper Czaniecki przymierzył na 2:3 z rzutu karnego, który został podyktowany po faulu Sawickiego. Na nic więcej rajczanie tego dnia się już jednak nie zdobyli.