
Liczy się to, co w "sieci"
Nie zawsze wygrywa drużyna, która stworzy sobie więcej sytuacji bramkowych. Przekonał się o tym Góral Istebna, przegrywając z Wisłą Strumień.
- Zmierzyliśmy się z charakterną, wybieganą drużyną, która miała optyczną przewagę i stworzyła sobie więcej sytuacji. Liczy się jednak to, co w "sieci". Postawiliśmy na niską obronę, grę w kontrataku i to zdało egzamin - przekonuje Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec Wisły.
Zawodnicy ze Strumienia świetnie weszli w spotkanie. W 10. minucie trafienie świętował Jakub Puzoń, który na gola zamienił dośrodkowanie po ziemi od Szymona Kiełkowskiego. Im dalej w las, tym pewniej na boisku czuli się przyjezdni, który kilka razy zagrozili bramce Wisły ze stałego fragmentu. Góral był jednak w swych poczynaniach bardzo nieskuteczny. Najlepsza okazję, w końcówce pierwszej połowy, miał Mirosław Łacek. Zawodnik Górala w dogodnej sytuacji przestrzelił z bliskiej odległości.
Początek drugiej połowy to kolejne próby zawodników z Istebnej. Dwie próby odnotował Andrzej Kąkol - jedna zatrzymała się na słupku, drugą obronił bramkarz Wisły. Szczęścia i zimnej krwi zabrakło również Dawidowi Legierskiemu. Strumienianie spokojnie czekali natomiast na swoją szansę i się doczekali. W 70. minucie głową piłkę do siatki skierował niezawodny Bartosz Wojtków. Góral odpowiedział za sprawą bramki Andrzeja Łacka po rzucie rożnym. lecz było to za mało, aby odmienić losy meczu.
- Jestem zadowolony jeśli chodzi o grę mojej drużyny. Wszystko się zgadzało tylko nie wynik i skuteczność - dodaje szkoleniowiec Górala, Dariusz Rucki.