Jak w tytule - rozpędzony zespół z Wisły odprawił dzisiaj z kwitkiem kolejnego rywala. Tym razem rozbił ekipę z Dankowic. Goście wyrównany pojedynek z rywalem toczyli do okolic 20. minuty, mieli nawet w pierwszej fazie meczu nieco więcej z gry, jedną okazję bramkową zmarnowaną przez Wojciecha Sadloka. Pojedynek przybrał nieprzyjemny dla nich przebieg po pierwszym golu autorstwa Dariusza Ruckiego, który wykończył poprzeczne podanie Dawida Mazurka. Przed przerwą gospodarze zadali drugi cios. Autor trafienia otwierającego wynik wcielił się w rolę asystenta, po ograniu obrońcy zagrał do swojego brata Bartłomieja, ten z bliska dopełnił formalności. 
 
Przed zmianą stron podopieczni Tomasza Wuwra mogli jeszcze "podkręcić" licznik bramkowy, ale zmarnowali kilka okazji ku temu. M.in. Kamil Kotrys uderzając głową, czy Szymon Płoszaj, który stanął przed golkiperem, nie zdecydował się jednak na strzał, wybrał inne, niekorzystne rozwiązanie. 
 
Po przerwie panowali gospodarze na boisku niepodzielnie, zdobyli cztery kolejne gole. Pierwszego z nich w 54. minucie Dariusz Rucki po podaniu Dariusza Juroszka. Kwadrans później na listę strzelców wpisał się Płoszaj. Najpierw ograł rywala, następnie przymierzył w długi róg. Gol numer pięć padł po dośrodkowania Kotrysa, który wypatrzył Juroszka. Ostatniego w samej końcówce zdobył natomiast Kotrys, huknął w krótki róg, trafił w okienko. Jak na tym tle wyglądały ofensywne próby gości? Zaledwie jedna godna odnotowania akcja Sadloka, po której Jakub Ogiegło uderzył w boczną siatkę. 

Wiślacy imponują formą na wstępie sezonu. W trzech ligowych meczach zdobyli 20 goli, zainkasowali rzecz jasna 9 punktów i są liderem. 

Protokół meczowy poniżej.