Kiedy Kamil Karcz zmagał się z kontuzją drużyna LKS-u nie potrafiła regularnie punktować. Wobec 3 porażek z rzędu przesunęła się nawet w środkową strefę IV-ligowej tabeli. 33-latek na boisku powrócił przed tygodniem w Bełku, ale wówczas było widać jeszcze, że do formy dojść nie zdołał. Co innego minionej soboty. W derbowym starciu z czechowickim MRKS-em kibicom zaprezentował się Karcz jako snajper wyborowy (autor hat-tricka) oraz asystent wypracowujący swoim kolegom gole.

LKS Czaniec to jednak zdaniem trenera Macieja Żaka nie tylko Kamil Karcz, choć ten w oczywisty sposób liderem drużyny jest. – W poprzednich meczach brakowało nam „żądła”, natomiast wcale źle nie graliśmy. Kamil dał impuls, był takim motorem napędowym naszych poczynań i pokazał, jak ważne są indywidualności. Ale cały nasz zespół funkcjonuje dobrze pod kątem organizacji gry – wyjaśnia szkoleniowiec ekipy z Czańca.

Efektowny triumf 5:0 w beskidzkich derbach pozwolił piłkarzom LKS-u awansować na 5. miejsce w stawce przy ledwie 2 „oczkach” straty do podium. – Czuć ulgę, bo pod względem psychologicznym mecz z MRKS-em był bardzo ważny. Piłkarsko wiele się nie różnił choćby od tego niedawnego domowego przeciwko Kuźni. Liczy się oczywiście to, co w „sieci”. Cieszą nas rozmiary zwycięstwa z trudnym przeciwnikiem i właściwa reakcja na serię porażek – komentuje Żak.