SportoweBeskidy.pl: Po blisko dwóch latach zmieniłeś barwy klubowe. Co zaważyło na odejściu z Radziechów? 
Łukasz Błasiak:
W głównej mierze obowiązki służbowe, które uniemożliwiały mi trenowanie w Radziechowach, gdzie nie ma co ukrywać dojazdy zajmowały mi dużo czasu. Trenować toteż nie mogłem zawsze, a tych zajęć było coraz więcej. To normalne na poziomie IV ligi. 
 
SportoweBeskidy.pl: Długo rozważałeś tę decyzję? 
Ł.B.
: Już po rundzie jesiennej oznajmiłem trenerowi oraz zarządowi moje stanowisko. Mieli oni się zastanowić, jak to dalej widzą. Po nowym roku wspólnie doszliśmy do wniosku, że trzeba zakończyć współpracę, gdyż tak będzie lepiej dla obu stron. Rozstaliśmy się w zgodzie. Wydaje mi się, że nikt nie będzie płakał (śmiech).

SportoweBeskidy.pl: Jak ocenisz te dwa lata spędzone w Radziechowach? 
Ł.B.: Jestem zadowolony z tego okresu. Przychodziłem do klubu, który miał pewne cele, ambicje i udało się je zrealizować. Utworzyła się silna drużyna, w której panowała fajna atmosfera. Bywało różnie - były lepsze i gorsze momenty, ale wspominał będę miło. 

SportoweBeskidy.pl: Twoim nowym klubem została Kuźnia Ustroń. Dlaczego akurat ten kierunek? Propozycji było przecież wiele...
Ł.B.: Przede wszystkim zaważyły aspekty sportowe - Kuźnia gra o coś i jest na tym celu bardzo zdeterminowana. Wszyscy mają swój cel w Ustroniu, zarówno zarząd, jak i zawodnicy. Z drugiej strony mam w Kuźni wielu kolegów, jak chociażby braci Sikorów. Wydaje mi się, że ten transfer wyjdzie wszystkim na dobre. 


 
SportoweBeskidy.pl: W razie awansu odejdziesz? Twoje obowiązki zawodowe przecież nieco utrudniają występy na poziomie IV ligi. 
Ł.B.:
Póki co myślę tylko o rundzie wiosennej. Walczymy o awans, chcemy wygrać ligę. Nie ma co dzielić na razie skóry na niedźwiedziu. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby swój cel zrealizować, a co będzie później to czas pokaże. 
 
SportoweBeskidy.pl: Trenerskie propozycje były? 
Ł.B.:
Mam licencję UEFA A, a w przeszłości byłem trenerem II drużyny Podbeskidzia Bielsko-Biała w IV lidze. Póki co jednak żadnych konkretnych ofert nie było. Swoją przyszłość łączę z trenerką, ale jeszcze wszystko przede mną. Dopóki mam jeszcze trochę zdrowia, to chcę grać w piłkę jak najdłużej. Mógłbym rozważyć propozycję grającego trenera, choć wiem, że niektórzy działacze podchodzą do tego rozwiązania sceptycznie. Wolą, gdy trener przygląda się wszystkiemu z boku. 

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę.
Ł.B.: Dziękuję.