Maciej Tokarczyk w STREFIE WYWIADU: pasja jest najważniejsza
Gościem wtorkowej STREFY WYWIADU jest trener młodego, bardzo młodego pokolenia. Maciej Tokarczyk prowadzi zespół występujący w B-Klasie – KS Bystra. Pracuje także z młodymi adeptami futbolu w bielskim Rekordzie. W rozmowie z nami przemycił kilka wartości, na które warto zwrócić uwagę, które są niezwykle istotne nie tylko w trenerskim fachu. SportoweBeskidy.pl: Jesteś młodym trenerem. Jak rozpoczęła się twoja przygoda z rolą szkoleniowca? Maciej Tokarczyk: Podczas derbowego meczu z BKS-em, pamiętam to spotkanie bardzo dobrze, doznałem poważnego urazu, zerwałem więzadła krzyżowe. Miałem wtedy 18 lat, byłem zawodnikiem Rekordu. Mój powrót do gry był trudny, wiązał się z ryzykiem. Uznałem, że na zadowalającym poziomie już nie pogram. Chcąc być przy piłce musiałem znaleźć na to inny sposób. Postawiłem na trenerkę, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Praca w roli trenera stanowi dla mnie jeszcze większą pasję niż gra. Zaczynałem od pracy w Zaporze Wapienica, tam spędziłem dwa lata. Następnie byłem trenerem w bielskim oddziale Football Academy. Tak to się zaczęło.
SportoweBeskidy.pl: Łączyłeś pracę w szkółce dla dzieciaków w rolą trenera seniorów najmłodszego klubu w strukturach BOZPN. Prowadziłeś i nadal prowadzisz drużynę KS Bystra. M.T.: Z Bystrą wiąże się zupełnie inna historia. Klub tworzyliśmy od podstaw, tworzyły go przede wszystkim osoby związane z Bystrą i okolicami, ja się do nich akurat nie zaliczałem, ale tym co nas łączyło, była pasja do futbolu. Prezesm klubu jest Sebastian Snaczke, z którym bardzo długo grałem w piłkę w Rekordzie, tam się poznaliśmy. Powstanie klubu w Bystrej to jego pomysł. W pierwotnej wersji miałem być zawodnikiem, ale nie chciałem ryzykować zdrowia. Ponadto w głowie pozostał pewien uraz, powstała blokada po wspomnianej kontuzji. Wcieliłem się więc w rolę trenera.
SportoweBeskidy.pl: W debiutanckim sezonie walczyliście o awans. Przegraliście jednak rywalizację z Iskrą Rybarzowice i Zamkiem Grodziec Śląski. Sezon można ocenić mimo to jako udany ? M.T.: Szczerzę muszę przyznać, że podeszliśmy do tematu bardzo pewnie. Uważaliśmy, że z naszą kadrą awans wywalczymy bez większych problemów. Po kilku zwycięstwach przegraliśmy 0:3 z zespołem z Grodźca, to był dla nas kubeł zimnej wody. Od tamtej pory ocenialiśmy nasze szanse z większa pokorą. Przekonaliśmy się o tym, że nie będzie łatwo. Do końca walczyliśmy o awans z Iskrą i Zamkiem. Z perspektywy czasu uważam, że sezon był dla nas udany. To był sezon debiutantów, ja debiutowałem w roli trenera, kilku zawodników debiutowało w rozgrywkach. Zebraliśmy cenne doświadczenia, optymistycznie patrzymy w przyszłość. W tym sezonie powinno być lepiej, stawiamy sobie wysokie cele.
SportoweBeskidy.pl: Innymi słowy walczycie o awans? M.T.: Chcemy się włączyć do walki o awans, ale podchodzimy do tematu inaczej niż roku temu. Poprzez małe kroczki chcemy dojść do dużego celu, jestem zwolennikiem takiego podejścia. Najważniejszy jest dla nas każdy kolejny mecz.
SportoweBeskidy.pl: Optymistyczne podejście do sezonu poparte jest dobrze przepracowanym okresem przygotowawczym? M.T.: Trenowała duża liczba zawodników, co na pewno jest powodem do satysfakcji. Wiem, że na tym poziomie często trenerzy narzekają na frekwencję. W treningach uczestniczyło średnio od 16 do 18 osób. Praca, rodzina, sprawy osobiste nie wszystkim pozwalały na udział w każdych zajęciach, ale jestem zadowolony. W kadrze jest 25 zawodników, pojawiło się kilka nowych twarzy. M.in. trzech juniorów, których chcemy ogrywać na poziomie B-klasy. Ponadto zasilili nasze szeregi Przemek Harat, Krzysiek Samborski oraz Dawid Stajerski, niestety po dwóch meczach żegna się z nami ze względu na sprawy zawodowe. Naszą największą siłą jest kolektyw oraz pasja, która drzemie w każdym z chłopaków. To powinna być nasza najmocniejsza strona.
SportoweBeskidy.pl: Po dwóch spotkaniach o punkty macie na koncie trzy. M.T.: W pierwszej kolejce zagraliśmy bardzo dobry mecz na trudnym boisku w Łodygowicach. Tamtejsza murawa nie ułatwiała nam zadania. Wygraliśmy 5:0, w składzie zabrakło kilku kluczowych zawodników, m.in. Mateusza Młynarskiego, który jest naszym czołowym napastnikiem, liderem jeśli chodzi o strzelanie bramek. Mecz z Grodźcem był typowym meczem walki. Od samego początku zanosiło się na to, że jego losy może rozstrzygnąć jeden gol. Tak też się stało, bramkę straciliśmy w końcówce. Mieliśmy swoje okazje, rywale również, wygrali, okazali się w ten dzień zespołem lepszym. W kolejnych spotkaniach postaramy się udowodnić, przede wszystkim sobie, że to był wypadek przy pracy.
SportoweBeskidy.pl: W minionym sezonie w pewnym momencie rozstałeś się z Bystrą, pod koniec rozgrywek wróciłeś na ławkę trenerską. Czym był spowodowany krótki rozbrat z klubem? M.T.: Otrzymałem propozycję pracy jako trener grup młodzieżowych w Rekordzie, który jest bliski mojemu sercu. Ponadto chcąc się rozwijać, chcąc realizować marzenia, trzeba iść do przodu. Praca w Rekordzie jest dla mnie ogromnym krokiem w tym kierunku. Jestem młodym trenerem, na moje doświadczenie składa się okres czterech lat pracy. Wejście w struktury Rekordu traktuję jako szansę na rozwój, nie mogłem nie skorzystać z propozycji. Pod koniec sezonu wróciłem do Bystrej. Mój następca nie mógł się dogadać z zarządem, poproszono mnie o to, abym poprowadził drużynę w dwóch ostatnich meczach. Zgodziłem się bez wahania, zostałem na sezon kolejny.
SportoweBeskidy.pl: Macie rzeszę wiernych kibiców, którzy dopingują was na każdym meczu. Jak na możliwości klubu b-klasowego prężnie działacie marketingowo. To również wywodzi się z pasji do futbolu, którą zarażacie innych? M.T.: Szczególne ukłony dla Sebastiana Snaczke i Szymka Zająca, naszych prezesów. To oni rozkręcają całą karuzelę. Myślę, że wspomniana pasja udziela się bystrzanom, bo to przede wszystkim oni zasiadają na trybunach podczas naszych spotkań ligowych. Nie brakuje także naszych znajomych i przyjaciół. Jak widać, klub w Bystrej był potrzebny, jego działalność spaja mieszkańców. Kibiców mamy niesamowitych, jeżdżą z nami, kibicują zarówno w lepszych, jak i gorszych chwilach. SportoweBeskidy.pl: Pracę z seniorami łączysz z rolą trenera grup młodzieżowyc, z której czerpiesz większą satysfakcję, która rola jest trudniejsza? M.T.: Na pewno mam do czynienia z dwoma biegunami pracy trenera. W pracy z dzieciakami podoba mi się to, że na każdym treningu jest dużo radości. Wielką satysfakcją dla mnie, jako trenera jest widok uśmiechniętych twarzy. Każdy z chłopaków marzy o tym, aby zostać piłkarzem, mogę pomagać im trwać w tym marzeniu, w tej pasji. Moim zdaniem praca z dziećmi jest trudniejsza. Niezbędna jest wiedza na temat charakterystyki psychologicznej oraz fizycznej dzieci na poszczególnych etapach rozwoju. Trzeba wiedzieć, co w danym okresie robić, aby trening był efektywny. Praca z seniorami w dużym zakresie opiera się na aspektach taktycznych, fizycznych. Treningi z młodzieżą są trudniejsze, ale dają ogromną radość i satysfakcję.
SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. M.T.: Dziękuję.