Piłka nożna - Piłka nożna kobiet
Maciej Wejner: Propozycja z Mitechu była zaskoczeniem
Związany od 2018 roku z drużyną piłkarek Football Success Academy Kraków trener Maciej Wejner został wczoraj oficjalnie szkoleniowcem ekstraligowego Mitechu Żywiec. O sportowym awansie, najbliższych celach i planach oraz „pierwszym kontakcie” z nowym klubem opowiada w naszej STREFIE WYWIADU.
SportoweBeskidy.pl: Skąd pojawiła się opcja objęcia Mitechu?
Maciej Wejner: Otrzymałem telefon od wiceprezesa klubu, który złożył mi propozycję trenowania zespołu ekstraligowego. Byłem dosyć mocno zaskoczony, ale chyba każdy trener pracujący dotąd w niższych ligach byłby. Uznałem, że to duża szansa dla mnie, bo tak naprawdę to mega skok w dążeniu do rozwoju mojej osoby jako szkoleniowca. Przyszło to też prędzej, niż sobie to wyobrażałem.
SportoweBeskidy.pl: Przeprowadził trener już pierwsze zajęcia z zespołem. Jakie odczucia?
M.W.: Bardzo pozytywne. Widać w drużynie dużą jakość piłkarską, ale chyba trochę jeszcze uśpioną. Musimy w pierwszej kolejności przywrócić w głowach wiarę dziewczyn w to, że potrafią grać w piłkę. Mitech ma w swoim składzie doświadczone i młode zawodniczki, a to w połączeniu z dobrą pracą na treningach i maksymalnym zaangażowaniem powinno dać pożądany efekt w postaci stworzenia rozumiejącego się kolektywu.
SportoweBeskidy.pl: Jaka jest filozofia gry trenera Macieja Wejnera? Poprzednikowi zarzucano nadmierne stawianie na ofensywę, czego następstwem były wysokie porażki...
M.W.: Każdy trener dąży do tego, żeby jego zespół był ofensywny i zdobywał gole. Muszę zbudować zespół od podstaw, a więc od linii obrony. Potem przejdziemy do schematów poruszania się po boisku, płynnego przechodzenia do akcji ofensywnych. Ale defensywa to klucz. Będziemy też próbowali wdrażać nowe ustawienia, bo przy takiej specyfice personalnej w grze ofensywnej drużyna sobie nie radziła. Wyniki zresztą na to wskazują.
SportoweBeskidy.pl: Wkrótce tak naprawdę zimowa przerwa w rozgrywkach, więc do meczu z Czarnymi Sosnowiec w drugiej połowie listopada pewnie wiele nie uda się zdziałać?
M.W.: Uważam, że to jeszcze kawał czasu zanim udamy się na przerwę. Pewne elementy w trakcie tych ponad dwóch tygodni do meczu w Sosnowcu możemy skorygować. Liczę, że już po kilku jednostkach treningowych zrobimy krok w przód, ale na wyraźną poprawę potrzeba czasu. Z Czarnymi postaramy się wypaść, jak najlepiej.
SportoweBeskidy.pl: Jak kształtują się plany już po rundzie jesiennej?
M.W.: Zimowa przerwa będzie dla zawodniczek trochę skrócona. Chcielibyśmy popracować do około 10 grudnia, później odpocząć i złapać oddech, by początkiem stycznia powrócić do treningów. Zabierzemy się oczywiście solidnie do pracy, aby zgodnie z planem wystartować optymalnie przygotowani wytrzymałościowo i taktycznie. Ważnym okresem zimowych szlifów będzie tygodniowe zgrupowanie, które przewidzieliśmy w lutym w jednym z feryjnych terminów. Poświęcimy je na doszlifowanie ustawień taktycznych. Później pozostanie wyczekiwać na ligę, w którą zespół ma wkroczyć jeszcze „na zmęczeniu”. Stopniowo będzie ono odpuszczało, a ciężka praca – w co głęboko wierzę – przełoży się na wyniki.
SportoweBeskidy.pl: Wyznaczone cele przed drużyną Mitechu?
M.W.: Są w zasadzie naturalne. Chcemy bezpiecznie utrzymać drużynę w Ekstralidze, ale nie na miejscu tuż nad strefą spadkową. Z kilkoma zespołami o równorzędnym potencjale jesteśmy w stanie zapunktować i zbudować sobie przewagę w tabeli, a może i nawet któregoś z konkurentów przeskoczyć. Wiele zależy od samych zawodniczek. Oby omijały je kontuzje i inne przygody.
SportoweBeskidy.pl: Na koniec odnosząc się do pańskich dotychczasowych doświadczeń – jak pracuje się z kobietami?
M.W.: Z zespołem kobiecym mam styczność od półtora roku. Gdy prowadziłem juniorów Hutnika Kraków pojawiła się konkretna propozycja ze szkółki Football Success Academy. Pierwszy sezon zakończyliśmy z zespołem na 2. miejscu w tabeli III ligi, awans o klasę wyżej uciekł nam tak naprawdę jednym meczem. Obecnie pozostawiłem zespół na 6. pozycji w stawce. Muszę tu podkreślić wsparcie, jakie w postaci wielu cennych wskazówek otrzymywałem przez ten czas od pani Joasi Kubisiak, koordynatora funkcjonowania szkółki i jej prezesa. Sama prowadziła drużyny kobiece, ma do dziś styczność z kadrami Polski i to dzięki niej w żeńskim futbolu się pojawiłem. Teraz będę miał możliwość pracy z profesjonalistkami, w dużej mierze doszedłem do tego na bazie trenowania dziewczyn w Krakowie.
Maciej Wejner: Otrzymałem telefon od wiceprezesa klubu, który złożył mi propozycję trenowania zespołu ekstraligowego. Byłem dosyć mocno zaskoczony, ale chyba każdy trener pracujący dotąd w niższych ligach byłby. Uznałem, że to duża szansa dla mnie, bo tak naprawdę to mega skok w dążeniu do rozwoju mojej osoby jako szkoleniowca. Przyszło to też prędzej, niż sobie to wyobrażałem.
SportoweBeskidy.pl: Przeprowadził trener już pierwsze zajęcia z zespołem. Jakie odczucia?
M.W.: Bardzo pozytywne. Widać w drużynie dużą jakość piłkarską, ale chyba trochę jeszcze uśpioną. Musimy w pierwszej kolejności przywrócić w głowach wiarę dziewczyn w to, że potrafią grać w piłkę. Mitech ma w swoim składzie doświadczone i młode zawodniczki, a to w połączeniu z dobrą pracą na treningach i maksymalnym zaangażowaniem powinno dać pożądany efekt w postaci stworzenia rozumiejącego się kolektywu.
SportoweBeskidy.pl: Jaka jest filozofia gry trenera Macieja Wejnera? Poprzednikowi zarzucano nadmierne stawianie na ofensywę, czego następstwem były wysokie porażki...
M.W.: Każdy trener dąży do tego, żeby jego zespół był ofensywny i zdobywał gole. Muszę zbudować zespół od podstaw, a więc od linii obrony. Potem przejdziemy do schematów poruszania się po boisku, płynnego przechodzenia do akcji ofensywnych. Ale defensywa to klucz. Będziemy też próbowali wdrażać nowe ustawienia, bo przy takiej specyfice personalnej w grze ofensywnej drużyna sobie nie radziła. Wyniki zresztą na to wskazują.
SportoweBeskidy.pl: Wkrótce tak naprawdę zimowa przerwa w rozgrywkach, więc do meczu z Czarnymi Sosnowiec w drugiej połowie listopada pewnie wiele nie uda się zdziałać?
M.W.: Uważam, że to jeszcze kawał czasu zanim udamy się na przerwę. Pewne elementy w trakcie tych ponad dwóch tygodni do meczu w Sosnowcu możemy skorygować. Liczę, że już po kilku jednostkach treningowych zrobimy krok w przód, ale na wyraźną poprawę potrzeba czasu. Z Czarnymi postaramy się wypaść, jak najlepiej.
SportoweBeskidy.pl: Jak kształtują się plany już po rundzie jesiennej?
M.W.: Zimowa przerwa będzie dla zawodniczek trochę skrócona. Chcielibyśmy popracować do około 10 grudnia, później odpocząć i złapać oddech, by początkiem stycznia powrócić do treningów. Zabierzemy się oczywiście solidnie do pracy, aby zgodnie z planem wystartować optymalnie przygotowani wytrzymałościowo i taktycznie. Ważnym okresem zimowych szlifów będzie tygodniowe zgrupowanie, które przewidzieliśmy w lutym w jednym z feryjnych terminów. Poświęcimy je na doszlifowanie ustawień taktycznych. Później pozostanie wyczekiwać na ligę, w którą zespół ma wkroczyć jeszcze „na zmęczeniu”. Stopniowo będzie ono odpuszczało, a ciężka praca – w co głęboko wierzę – przełoży się na wyniki.
SportoweBeskidy.pl: Wyznaczone cele przed drużyną Mitechu?
M.W.: Są w zasadzie naturalne. Chcemy bezpiecznie utrzymać drużynę w Ekstralidze, ale nie na miejscu tuż nad strefą spadkową. Z kilkoma zespołami o równorzędnym potencjale jesteśmy w stanie zapunktować i zbudować sobie przewagę w tabeli, a może i nawet któregoś z konkurentów przeskoczyć. Wiele zależy od samych zawodniczek. Oby omijały je kontuzje i inne przygody.
SportoweBeskidy.pl: Na koniec odnosząc się do pańskich dotychczasowych doświadczeń – jak pracuje się z kobietami?
M.W.: Z zespołem kobiecym mam styczność od półtora roku. Gdy prowadziłem juniorów Hutnika Kraków pojawiła się konkretna propozycja ze szkółki Football Success Academy. Pierwszy sezon zakończyliśmy z zespołem na 2. miejscu w tabeli III ligi, awans o klasę wyżej uciekł nam tak naprawdę jednym meczem. Obecnie pozostawiłem zespół na 6. pozycji w stawce. Muszę tu podkreślić wsparcie, jakie w postaci wielu cennych wskazówek otrzymywałem przez ten czas od pani Joasi Kubisiak, koordynatora funkcjonowania szkółki i jej prezesa. Sama prowadziła drużyny kobiece, ma do dziś styczność z kadrami Polski i to dzięki niej w żeńskim futbolu się pojawiłem. Teraz będę miał możliwość pracy z profesjonalistkami, w dużej mierze doszedłem do tego na bazie trenowania dziewczyn w Krakowie.