SportoweBeskidy.pl: Długo zanosiło się na przerwanie serii Kuźni w Czechowicach. Wybrnęliście jednak z opresji po bardzo trudnym meczu. Co zadecydowało?
Mateusz Żebrowski:
Duża determinacja i wola walki, aby zmienić wynik i sięgnąć po kolejne zwycięstwo. Nie był to mecz, który obfitował w szczególnie dużą ilość sytuacji ze strony przeciwnika. Gola MRKS zdobył w 30. minucie, przez godzinę musieliśmy więc otworzyć się i atakować. Szybciej, niż w samej końcówce mecz mógł potoczyć się inaczej. Przypomnę, że w 48. minucie Mietek Sikora znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale piłka minęła słupek. Później mieliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji. Cieszy, że ostatecznie szalę na naszą korzyść przechyliliśmy. Zespół został w pewnym sensie nagrodzony za determinację i rzeczywiście wywieźliśmy zdobycz z bardzo trudnego terenu.

SportoweBeskidy.pl: I czujecie się już mistrzami jesieni? Pozostały wam spotkania ze znacznie niżej notowanymi zespołami z Wilkowic, Zebrzydowic i Drogomyśla...
M.Ż.:
Absolutnie nie. Nie rozpływamy się też z tego powodu, że wygraliśmy ostatnie 11 meczów. W poprzednim sezonie też mieliśmy świetną jesień, w dodatku grając na wyjazdach. A później dopadła nas seria remisów na wiosnę. Idzie nam bardzo dobrze, ale cały sezon składa się z dwóch rund. Daleko do jakichkolwiek rozstrzygnięć. Pozostałe spotkania w tym roku wcale nie będą łatwe. Beniaminkowie są nieobliczalni i nie będą mieli nic do stracenia. Błyskawica ma w swoich szeregach zawodników o dużym potencjale, dodatkowo jeszcze atut własnego boiska. Musimy do tych meczów podejść maksymalnie skoncentrowani, tym bardziej, że warunki pogodowe mogą sprawiać w listopadzie sporo trudności.

SportoweBeskidy.pl: Długo mówiło się, że wasze wyniki zależą niemal wyłącznie od obecności na boisku Adriana Sikory. Tymczasem teraz niekoniecznie ma to znaczenie...
M.Ż.:
Z pierwszą tezą nie do końca mogę się zgodzić. Gdy Adrian wypadł ze składu na dłużej wskutek kontuzji, cały zespół zareagował pozytywnie. Odpowiedzialność spadła na barki drużyny, która temu w dużej mierze podołała. W poprzednim sezonie bez Adriana potrafiliśmy choćby wygrać w Wiśle. Niewątpliwie jest natomiast ważną postacią w naszym zespole, bo skupia na sobie uwagę defensywy rywali. W Czechowicach dał bardzo dobrą zmianę, więc też ma swój udział w zwycięskiej serii.



SportoweBeskidy.pl: Co więc jest główną siłą Kuźni?
M.Ż.:
Atmosfera w zespole, mobilizacja, którą mamy, determinacja. I kwestie typowo motoryczne. Nie sposób mówić o jednym elemencie, bo wszystkie wspomniane składają się na naszą postawą.

SportoweBeskidy.pl: Gdy mowa o przygotowaniu fizycznym, to zimą można w tym aspekcie sporo zrobić. Kuźnia będzie jeszcze mocniejsza?
M.Ż.:
Mam tu akurat swoje przemyślenia, wynikające z tego, co wydarzyło się w poprzednim sezonie. Zimą pracowaliśmy zbyt mocno, co odbiło się na dyspozycji w rundzie wiosennej. Odpowiedzialność za taki stan spadła na moje barki. Teraz chcemy wykonać konieczną pracę bardziej „z głową” i zbudować wysoką formę.

SportoweBeskidy.pl: A atut własnego, „sztucznego” boiska?
M.Ż.:
To pytanie bardziej do naszych rywali, czy odczuwają wyraźną różnicę grając w Ustroniu przeciwko nam. Ważne, że w końcu my zaczęliśmy wykorzystywać domowy atut. Wiosną nie do końca wiedzieliśmy, jak to robić. Trenujemy jednak regularnie na „sztucznym”, dzięki czemu sami niewątpliwie czujemy się pewnieej u siebie.

SportoweBeskidy.pl: To na zakończenie – klub jest gotowy na awans do IV ligi?
M.Ż.:
Myślę, że pod wieloma względami tak. Nie mamy zamiaru się wycofywać z deklaracji, które poczyniliśmy przed sezonem. Mierzymy w awans. Wiem, że dziennikarze lubią prowokować ten temat i każdy takie prawo ma. Wisła jest naszym głównym rywalem. Posiada wyrównany i mocny zespół. I dobrze, bo zmagania ligowe jeszcze w tej rundzie, a później na wiosnę będą pełne emocji.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę.
M.Ż.:
Dziękuję.