Goście od początku meczu skupili się na obronie własnej bramki. Nisko ustawiona drużyna starała się przede wszystkim neutralizować ataki miejscowych. Sztuka ta udawała im się do 44. minuty, kiedy to po składnej akcji całego zespoły Andriey Apanchuk dograł do Macieja Felscha, który strzałem z woleja z 16. metrów nie dał szans bramkarzowi przyjezdnych.
 


W drugiej odsłonie goście próbowali odwrócić losy meczu, by do Tychów wrócić choćby z "oczkiem". Kwadrans po wznowieniu gry egzekwowali rzut wolny. Niefortunnie interweniował Patryk Kierlin, który wypuścił z rąk futbolówkę wrzuconą w pole karne. Z prezentu skorzystał Jakub Kacprowski i doprowadził do wyrównania. Od tego momentu spotkanie zaczęło przebiegać tak, jak w pierwszej połowie - gospodarze próbowali zdobyć gola w ataku pozycyjnym, a goście bronili nisko na własnej połowie. W 72. minucie arbiter podyktował rzut wolny dla LKS-u po lewej stronie boiska. Wykonał go Seweryn Pielichowski, którego wrzutka trafiła na głowę A. Apanchuka, a ten nie dał szans bramkarzowi. 10. minut później znów z rzutu wolnego dośrodkowywał Pielichowski, a zawodnik gości Konrad Rabiej próbując wybić piłkę głową pokonał swojego golkipera, pieczętując przegraną rezerw w Czańcu.

- Mecz nie był zbyt ciekawy dla kibica. Goście bronili się praktycznie całym zespołem na własnej połowie. Chwała moim zawodnikom za to, że potrafili wykorzystać sytuacje, które sobie stworzyli. Myślę, że to był nasz najlepszy mecz jak dotychczas, w końcu zagraliśmy tak, jak tego od siebie wymagamy. Bardzo cieszę się z przełamania i kompletu punktów - podsumował mecz Szymon Waligóra, szkoleniowiec czanieckiego zespołu.