Zwycięzców się nie sądzi – zwykło mawiać się optymistycznie po takich meczach, jak dzisiejszy z udziałem bielszczan. Trudno bowiem o zachwyty nad tym, co Podbeskidzie w Pruszkowie zademonstrowało, choć najistotniejsze znaczenie ma efekt końcowy.

To gospodarze zaatakowali jako pierwsi. W 9. minucie Mateusza Lisa przetestował Adrian Paluchowski. Wysoki pressing zastosowany przez piłkarzy Znicza całkowicie zniwelował ofensywne poczynania „Górali”, którzy przed przerwą liczyli wyłącznie na stałe fragmenty gry Mariusza Magiery, dwa niezłe strzały oddał też Łukasz Sierpina. Nieco jakości po stronie Podbeskidzia dało się dojrzeć po zmianie stron. W 47. minucie Magiera przymierzył z rzutu wolnego, lecz futbolówka odbiła się od słupka. Niebawem szanse zmarnowali Marek Sokołowski i Damian Chmiel... Były to jednak czytelne sygnały, że bielski zespół prowadzenie może objąć. Ziściło się to w 60. minucie, zimną krew w polu karnym zachował wówczas Paweł Tarnowski. Najwyraźniej ukontentowani prowadzeniem goście oddali inicjatywę, co mogło przynieść opłakane skutki. W 63. minucie golkiper Podbeskidzia sparował uderzenie z rzutu wolnego Macieja Machalskiego. Pruszkowianie groźni byli jeszcze po kilkakroć, pewnie spisywała się natomiast defensywa bielszczan. W końcówce kropkę nad „i” postawić winien Tomasz Podgórski, oczekującemu na premierową wygraną beniaminkowi w doprowadzeniu do remisu nie pomógł nawet stwarzający liczebną przewagę... bramkarz Znicza.

Protokół meczowy poniżej.