Emocjami środowego starcia "rekordzistów" w delegacji można by obdzielić bez trudu kilka ligowych spotkań - rzecz jasna nie mających takiego ciężaru gatunkowego, jak to otwierające wielki finał Fogo Futsal Ekstraklasy, w którym tytuł da wygranie 3 meczów... Ale skoro zmierzyły się najlepsze drużyny rundy zasadniczej obecnego sezonu, między którymi różnice określać można w kategorii niuansów?

Nie od razu futsaliści miejscowego Constractu i Rekordu zaserwowali kibicom fajerwerki. Na parkiecie jednakże było ciekawie, by wspomnieć, że prowadzenia bielszczanom omal nie zapewnił... Bartłomiej Nawrat. Zaskakującą próbę bramkarza gości z trudem zastopował Victor Lopez. A szkoda, bo potencjalne trafienie znalazłoby zapewne swoje miejsce w rozmaitych analizach i komentarzach. Fakt inny jest taki, że żadna ze stron - ze zrozumiałego szacunku i taktyki - nie podejmowała nadmiernego ryzyka, wszak to mogło okazać się kosztowne.

Po pauzie nieco więcej werwy wykazywali zawodnicy ekipy z Lubawy. Uderzenie Pedrinho obiło jeszcze słupek, ale w 28. minucie precyzyjnie przymierzył Kacper Sendlewski. Euforia w szeregach kibiców Constractu była... chwilowa. W tej samej minucie kontrę biało-zielonych sfinalizował w sytuacji sam na sam Matheus. Z równymi łupami finaliści dobrnęli do końcowej syreny, choć pod obiema "świątyniami" spięcia były. Bodaj najdogodniejsza okazja Rekordu to próba Mikołaja Zastawnika.

Dogrywka to scenariusz bliźniaczy o tyle, że strzał Claudinho zmylił Krzysztofa Iwanka i dał nikłą zaliczkę gospodarzom. Riposta nie nadeszła równie szybko, co wcześniej, ale z wyrównaniem "last minute" strzałem od słupka zdążył Taras Korołyszyn. A zatem rzuty karne! W nich górą nieomylny bielski zespół i jego triumf 4:2, kolejno z optymalnymi strzałami Zastawnika, Korołyszyna, Gustavo HenriqueStefana Rakicia. Odnotujmy gwoli kompletu istotnych informacji - Maciej Jankowski uderzył w poprzeczkę, a strzał Martina Dosy doczekał się bramkarskiej parady.