Kluczowe dla losów punktów w sobotnie wczesne popołudnie były zdarzenia z drugiej części. W 50. minucie gospodarze odnotowali trafienie, wykorzystując niedokładne wybicie Marcina Staniszewskiego i korzystając na śliskiej murawie przy strzale z dystansu po koźle. – Nie spuściliśmy głów i podjęliśmy walkę, a w ślad za tym pojawiły się sytuacje bramkowe, których wcześniej za dużo nie było – mówi Tomasz Górkiewicz, szkoleniowiec „trójki” Podbeskidzia, która w krótkim odstępie czasu przechyliła mecz na swoją korzyść.

W 63. minucie, po stracie zawodnika Piasta w środku pola, z piłką popędził Grzegorz Janusz. Miał przy owej próbie dobrze ustawionych kolegów z zespołu, ale zdecydował się na samodzielną finalizację, a uderzenie zza „16” wykonał na tyle dokładne i silne, że golkiper bierunian musiał skapitulować. „Za kołnierz” sięgnął także w 67. minucie. Bielszczanie zastosowali wysoki pressing, akcję rozprowadził Janusz, asystą wykazał się Filip Małkowski, a z okolic 11. metra formalności dopełnił Mieszko Bulik.

Końcówka konfrontacji, przy „stykowym” wyniku, była pełna emocji. Kilkukrotnie bramkarz miejscowych ratował swoją drużynę przed porażką wyższych rozmiarów. Bielska młodzież do końca musiała mieć się na baczności „w tyłach”. Do jednego poważnego zagrożenia dopuściła, ale piłka przeleciała po rzucie rożnym obok słupka. – Mimo grząskiego boiska sporo było niezłych akcji, a obu drużynom oddać trzeba to, że chciały grać w piłkę – ocenia Górkiewicz, którego podopieczni żałować mogli, iż na samym wstępie meczu nie zdobyli gola. Okazją ku temu był strzał Oliviera Piwowarczyka. Efekt? Słupek ratujący Piasta przed błyskawiczną koniecznością odrabiania dystansu.