W najbliższą sobotę Marcin Michalik po raz ostatni poprowadzi pierwszy zespół skoczowskiego Beskidu. Po zakończeniu sezonu rozstanie się z drużyną, taką decyzję podjęli klubowi działacze. michalik marcin SportoweBeskidy.pl: Na kolejkę przed końcem rozgrywek Beskid zajmuje czwarte miejsce w tabeli. Wynik oddaje potencjał zespołu? Marcin Michalik: Plan był ambitny. Do końca zamierzaliśmy walczyć o pierwsze miejsce. Z rundy jesiennej jestem bardziej zadowolony. Byliśmy po pierwszej części sezonu na trzeciej pozycji, straty do dwóch pierwszych drużyn były do odrobienia. Wiosnę rozpoczęliśmy od falstartu i rywale nam uciekli. Zaliczyliśmy fatalny występ przeciwko Skałce, w pozostałych przegranych meczach remisy, a nawet wygrane były w naszym zasięgu. Brakowało nam szczęścia.

SportoweBeskidy.pl: Objął pan zespół, po półrocznej przerwie, 16 maja 2013 roku. Jak pan ocenia pracę z nim wykonaną? - Brakowało w poprzednim i obecnym sezonie wisienki na torcie w postaci gry o najwyższe cele. Chcieliśmy bardzo powalczyć o pierwszą pozycję, ale nie udało się. Po rundzie jesiennej zespół opuściło trzech zawodników. Szkoda, że nikt nas nie wzmocnił, dokooptowaliśmy graczy z drużyny rezerwowej. Zmiany odbiły się na naszej grze. Poprzedni sezon zakończyliśmy na trzecim miejscu, teraz jesteśmy na czwartym. Kadra zespołu jest stabilna, ale rezerwowi nie zawsze stawali na wysokości zadania. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale brakowało nam kontaktów z głównym boiskiem, na którym w trakcie ostatnich sześciu miesięcy trenowaliśmy cztery razy. Boisko rezerwowe... jest boiskiem rezerwowym.

SportoweBeskidy.pl: Żegna się pan z zespołem. Jak pracuje się ze świadomością, że to ostatnie dni, treningi i mecze? - Świadomość jest, ale zawsze staram się podchodzić do swoich obowiązków profesjonalnie. Pracuję na sto procent, zawodnicy również. Dwa ostatnie mecze chciałem wygrać. Z Maksymilianem się nie udało. W Chybiu postaramy się zrehabilitować.

SportoweBeskidy.pl: Utkwiły panu w pamięci jakieś szczególne wydarzenia, momenty? - Wspomniany mecz ze Skałka Żabnica był w naszym wykonaniu dramatycznie słaby. Przegraliśmy wysoko. Wśród pozytywów na pewno mogę wymienić obronę Puchar Polski na szczeblu podokręgu. Cieszy mnie obecność przy pierwszym zespole niespełna 16-letniego Czarka Ferfeckiego. Zostaliśmy ukarani pamiętnym walkowerem po tym, jak zadebiutował w lidze. Okazało się, że grać jeszcze nie może, jest za młody, ale trenuje z seniorami.

SportoweBeskidy.pl: Z Beskidem związany jest pan od lat... - 12 lat pracowałem w Beskidzie, z krótką przerwą, ale na tym klubie świat się nie kończy. Kończy się natomiast pewien etap fantastycznej przygody. Nie wiem czy definitywnie. Może kiedyś wrócę? Będę czekał na oferty z innych klubów, z IV ligi, „okręgówki”, bądź ambitnego zespół z A-klasy. Na pewno po zakończeniu sezonu trochę odpocznę od piłki.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. - Dziękuję.