O pierwszych 30. minutach meczu można napisać, że po prostu się odbyły. Na boisku nie działo się wiele. Optyczną przewagę posiadał GKS, jednak nie był w stanie udokumentować jej w rezultacie. Góral natomiast z każdą minutą czuł się pewniej na murawie. Wyraźna "lampka" ostrzegawcza w obozie GKS-u powinna się zapalić, gdy sędzia nie uznał gola Krzysztofa Urbaczki po podaniu Bartłomieja Ruckiego. Takowa jednak się zapaliła i tuż przed przerwą zespół z Istebnej objął prowadzenie. Mirosław Łacek wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Urbaczce. Po stronie prób GKS-u należy wspomnieć o dwóch groźnych strzałach Marcina Byrtka, jednak za każdym razem piłka przelatywała nad poprzeczką. 

 

Po zmianie stron Góral zagrał w niskim pressingu, natomiast nieco odważniej w ofensywie zaprezentował się GKS. Znów jednak gospodarze mieli problem z finalizacją podbramkowych szarż. Góral jednak nie zamierzał pozostawać dłużnym, szukając swoich szans po stałych fragmentach. Tu należy odnotować uderzenie Antoniego Kukuczki po rzucie rożnym czy strzał M. Łacka z rzutu wolnego, po którym piłka trafiła w poprzeczkę. Decydującego gola o rezultacie kibice zobaczyli w 88. minucie. Wówczas to Paweł Niewiadomski zamienił na bramkę podanie od Mateusza Krężeloka i Góral cieszył się z wygranej 2:0. 

 

- Wygraliśmy ten mecz przede wszystkim konsekwencją. Zagraliśmy nisko, przez co GKS miał często piłkę, ale w poczynaniach rywala nie było przekonania, co też wykorzystaliśmy - mówi nam trener Górala, Dariusz Rucki.