Do Bestwinki zawitał w ramach 21. kolejki ligowej zespół GLKS-u Wilkowice, który jesienią bezpośrednią konfrontację zakończył efektownym zwycięstwem 10:0. Pomni tamtej klęski gospodarze rewanżowej potyczki przystąpili do spotkania z jasnym celem. – Świadomi potencjału przeciwnika mieliśmy taki, a nie inny plan na mecz, czekając na jego akcje w niskim pressingu. Do tego dodaliśmy wielką determinację i ciężką pracę na boisku, przez co rywal nie był w stanie swojej przewagi udokumentować – przyznaje Wojciech Lisewski, szkoleniowiec KS Bestwinka.
 



Dopiero w drugiej połowie Dominik Kępys przechylił szalę na korzyść faworyta, który zrealizował zatem nadrzędne założenie. W Bestwince starcie to oraz jego efekt finalny nie wywołały nadmiernego smutku. – Z przebiegu gry zwycięstwo gości z Wilkowic trzeba uznać za zasłużone. Nie stało się natomiast tak, jak w poprzednim meczu, gdy zostaliśmy przez rywala stłamszeni. Czekaliśmy na swoje sytuacje i też potrafiliśmy je stworzyć, choć w sporej części akcji brakowało dokładności. Jeśli jednak można być zadowolonym po przegranym meczu, to nam takie odczucia towarzyszą – komentuje trener futbolistów z Bestwinki.

Reprezentant bielskiego podokręgu nie poprawił w każdym razie 15. pozycji w ligowej tabeli. Do okupującego obecnie bezpieczne miejsce BKS-u Stal traci 4 „oczka”, co w obliczu pozostałej odsłony rozgrywek nie stanowi dystansu nie do zredukowania. Istotnym może okazać się fakt, że konkurentów będących tuż „nad kreską” stawki KS Bestwinka wiosną podejmie – LKS Studzienice (3 maja) i BKS Stal (18 czerwca).