
Miś: warto pracować
Fatalny start, fenomenalna końcówka – w wielkim skrócie tak można podsumować rundę jesienną w wykonaniu Podhalanki z Milówki.
Pomimo słabego początku – trzy pierwsze mecze Podhalanka przegrała – rundę jesienną zakończyła na wysokim, czwartym miejscu. Do zespołów na podium – Soły Rajcza i Skrzycznego Lipowa – traci tylko punkt. Przełom w postawie drużyny z Milówki nastąpił w 4. kolejce, u siebie, po dobry meczu zremisowała 1:1 z wspomnianą Sołą. – Start był w naszym wykonaniu słaby. Nie chcę do tego wracać. Z Sołą nastąpiło przełamanie, to był początek czegoś fajnego. Gola w tym meczu straciliśmy w doliczonym czasie – mówi trener Piotr Miś.
Kolejne punkty Podhalanka zdobywała systematycznie. Z dziewięciu spotkań wygrała osiem. – Szkoda porażki w Lipowej, byliśmy w tym spotkaniu zespołem lepszym. Zagraliśmy wówczas w okrojonym składzie, na ławce miałem jednego rezerwowego, na dodatek juniora – wspomina nasz rozmówca. – Rundę oceniam bardzo pozytywnie, jestem zadowolony. Jesień w naszym wykonaniu potwierdza jedno, warto pracować. Efekty naszej pracy były widoczne. Tylko nam udało się wygrać z Leśną, dodatkowo na jej terenie. To daje do myślenie – podkreśla ukontentowany opiekun milówczan.
Szkoleniowiec Podhalanki już wie, kto wygra ligę. – Potwierdziło się to, że Leśna ma fajny zespół. Moim zdaniem na pewno zdobędzie mistrzostwo. Rozczarowała mnie Soła Rajcza, przed sezonem to był dla mnie główny faworyt do awansu. Potwierdziły się także moje słowa odnośnie Magórki. Krzysztof Pielesz wyciągnął zespół z dołka. Walczy Sokół Słotwina, nie pozwolił sobie na przypięcie łatki chłopców do bicia – wyraża swoją opinię Miś.
Zawodnicy Milówki 22 listopada spotkają się po raz ostatni w tym roku. W sobotę zagrają towarzysko, wcześniej zaliczą dwa treningi.