Futbol i... matematyka

– W piłce nożnej wszystko jest możliwe, dlatego musieliśmy zaprezentować się na odpowiednim poziomie, aby uniknąć „nerwówki” – rozpoczyna trener Paweł Fukała, komentując okoliczności towarzyszące hitowej rywalizacji Beskidu Brenna z prowadzoną przez siebie Victorią Hażlach. Odnotujmy – gospodarze wygrywając różnicą 3 goli mogli nie tylko zrównać się punktami z wiceliderem przed 26. kolejką, ale i wyprzedzić go w tabeli większą liczbę strzelonych goli we wszystkich spotkaniach sezonu... – Miałem to jako trener dokładnie obliczone, a to dlatego, że piłka jest mozaiką różnych elementów i gdy jakiegoś segmentu brakuje to cały plan może się posypać – uśmiecha się Fukała.

Bardzo szybko, bo już w 6. minucie w szeregach ekipy z Hażlacha zapanował względny spokój, gdy piłkę do siatki skierował Sylwester Kawulok. – Fajnie, że pierwsi strzeliliśmy gola, bo dzięki temu mogliśmy kontrolować sytuację. Nie zmieniło tego nawet wyrównanie Beskidu. Kolejne minuty upływały, czasu rywalom ubywało, a groźnych sytuacji stwarzali niewiele – opowiada czeski trener Victorii, który z postawy swoich podopiecznych oraz uzyskanego przez nich remisu 1:1 mógł być usatysfakcjonowany. – Mamy wyrównaną drużynę, a na ławce rezerwowych zawsze są zawodnicy, którzy potrafią pokazać wysoki poziom pojawiając się na boisku. To nasza siła – dodaje szkoleniowiec piłkarzy z Hażlacha.

Awans razem z mistrzem

W końcowej klasyfikacji A-klasy w podokręgu skoczowskim Victorię o 4 „oczka” zdystansował jedynie LKS Goleszów. Mistrz w ostatnim meczu sezonu pewnie, bo 3:0 pokonał rywala z Rudnika, potwierdzając swoją dominację w minionych już rozgrywkach. Ale radość w Hażlachu z racji promocji do „okręgówki” była wcale nie mniejsza. – Jestem wdzięczny swojemu poprzednikowi trenerowi Mateuszowi Lizakowi, który fizycznie dobrze przygotował zespół do rundy wiosennej. Był w tej części ligi choćby taki mecz z Iskrą Iskrzyczyn, w którym oba zespoły do samego końca pracowały na 120 procent – mówi trener Fukała, pod którego wodzą Victoria przegrała tylko raz – u siebie z LKS-em Kończyce Małe, borykając się z poważnym problemem obsady pozycji bramkarza. Sięgnięto wówczas awaryjnie po 43-letniego Pawła Macurę, który dołożył swoją cegiełkę do finalnego awansu.

Udane pożegnania

Rafał Szczygielski zakończył piłkarską przygodę wraz z domowym spotkaniem Cukrownika z Błękitnymi Pierściec. W barwach klubu z Chybia rozegrał 19 sezonów, strzelając w tym okresie ponad 400 goli. Gospodarze wygrali 2:0, a o wymarzone pożegnanie zadbał „dwupakiem” Andrzej Stokłosa.

Pozytywny był także ostatni mecz Tomasza Matuszka w roli szkoleniowca Iskry Iskrzyczyn. Kibicom w Pruchnej przyszło oklaskiwać hat-tricki Jakuba GaszczykaDawida Waliczka, ich pupile odpowiedzieli raptem 2 razy, by doznać sromotnej klęski i pozostać na przedostatniej pozycji w a-klasowej stawce.

„Oczkiem” z dotychczasowym pułapem ligowym pożegnała się za to Olza Pogwizdów. W jej szeregach błysnął w sobotniej potyczce Michał Krehut, który również zaliczył hat-tricka i całkiem prawdopodobne, że przypieczętował... przenosiny do któregoś z klubów o znacznie wyższym aktualnie piłkarskim pułapie.

Wyniki 26. kolejki:
LKS Goleszów – LKS Rudnik 3:0 (1:0)
Olza Pogwizdów – LKS Kończyce Małe 3:3 (2:3)
LKS '99 Pruchna – Iskra Iskrzyczyn 2:6 (0:3)
Zryw Bąków – Błyskawica Kończyce Wielkie 2:9 (1:3)
Cukrownik Chybie – Błękitni Pierściec 2:0 (2:0)
Strażak Dębowiec – Orzeł Zabłocie 5:1 (2:0)
Beskid Brenna – Victoria Hażlach 1:1 (1:1)

TABELA/TERMINARZ