Sokół Zabrzeg prezentuje się w trwających rozgrywkach bielskiej A-klasy mizernie. Na swoim koncie ma tylko trzy "oczka" i zamyka ligową stawkę. Drużyna ma problemy ze zdobywaniem punktów... nie tylko. aklasa_bielsko Słaba postawa i mała ilość punktów wynika przede wszystkim z potencjału kadrowego zasłużonego klubu, który niegdyś grał w IV lidze. – Znajdujemy się w sytuacji podbramkowej. Nie możemy odbić się od dna tabeli. Życia nie ułatwiają nam problemy kadrowe. Obecnie mam do dyspozycji 15 zawodników. Kadra jest wąska i nierówna. Kartki, kontuzje, obowiązki zawodowe, matury, to wszystko dodatkowo komplikuje naszą, i tak nieciekawą sytuację – wyjaśnia Jacek Mizia. – W klubie nie ma juniorów, których mógłbym dokooptować do zespołu. To też jest problem. O frekwencji na zajęciach wstyd mówić. Czasami na treningach pojawia się kilku zawodników – dodaje trener Sokoła pracujący w warunkach mocno niekomfortowych.

W Zabrzegu nie składają jednak broni. Nikt nie zamierza się poddawać. W ostatnim meczu Sokół przegrał co prawda z Czarnymi Jaworze 0:6, ale do przerwy remisował z liderem 0:0. Nie tylko z tego względu było to spotkanie nietypowe. – Do Jaworza pojechaliśmy w 11. Na domiar złego Jarek Motyka od początku grał z lekkim urazem, a w trakcie meczu kontuzji doznał Rafał Hajduga. W pierwszej połowie radziliśmy sobie z atakami rywala. Po przerwie nasza gra się posypała – wraca do ostatniego spotkania nasz rozmówca.

Biednemu wiatr w oczy, można powiedzieć. – Jest ciężko, ale nie poddajemy się. Mobilizujemy się przed każdym meczem. Staramy się skoncentrować na każdym następnym. Zawsze na boisko wychodzimy w nastawieniem na wygraną, zawsze chcemy o trzy punkty walczyć. Dajemy z siebie wszystko, tyle ile możemy. O mobilizację, gdy zespół ciągle przegrywa nie jest łatwo, ale staramy się. Na pewno do końca rozgrywek nie odpuścimy – zapowiada Mizia.