SportoweBeskidy.pl: Nie tęskno za futbolem w beskidzkim wydaniu? 
Maciej Mrowiec:
Oczywiście, wielki sentyment do Żywiecczyzny i całego regionu pozostaje, bo stamtąd pochodzę. Grałem, a później kilka ładnych lat prowadziłem Koszarawę, Górala czy GKS Radziechowy-Wieprz. Kontakty z trenerami i byłymi zawodnikami są utrzymywane, często rozmawiamy o tym, co dzieje się w lokalnej piłce. Ze wszystkim jestem na biężąco czytając także Wasz portal. Orzeł Łękawica walczy o IV ligę, żywieckim drużynom zaś nic nie "grozi". Ani awans, ani spadek.  

SportoweBeskidy.pl: Czym różni się IV liga małopolska od naszej, śląskiej? 
M.M.:
Poziom uważam, że jest wyrównany. Zwłaszcza w tej górnej połowie ligowej tabeli. Pokazują to nasze mecze sparingowe rozegrane w zimowym okresie przygotowawczym. Zremisowaliśmy 1:1 z Drzewiarzem Jasienica i MRKS-em Czechowice-Dziedzice. Śląskie drużyny grają futbol fizyczny, większy nacisk kładzie się właśnie na ten element. W Małopolsce jest inaczej. Tu zespoły bardziej szanują piłkę, chcą się przy niej jak najdłużej utrzymywać i spokojnie stwarzać sytuacje bramkowe.

SportoweBeskidy.pl: A pod względem organizacyjno-finansowym, która z lig prezentuje się korzystniej?
M.M.:
W Małopolsce "in minus" są bazy treningowe i zaplecze. Jest natomiast więcej prywatnych sponsorów, którzy angażują się w lokalny sport. Finansowo jest dobrze. Tu zawodowy futbol zaczyna się już od III ligi w górę. Jedynym źródłem utrzymania piłkarzy jest granie w piłkę, więc mogą się jej w całości poświęcić. Na Śląsku różnie z tym bywa.

W małopolskich drużynach można spotkać wielu doświadczonych zawodników, którzy występowali w wysokich ligach. Jeżeli chodzi o frekwencję na meczach, to jest ona podobna. Na ciekawe mecze przyjdzie sporo kibiców, czasami nawet 500 osób, ale na "zwykłych" spotkaniach jest ich mniej. 


SportoweBeskidy.pl: W lidze macie ciekawe ekipy. Rezerwy Wisły Kraków, Cracovii czy Unia Oświęcim...
M.M.:
Zgadza się. Prawie wszystkie mecze z tymi "topowymi" drużynami mamy wiosną rozegrać u siebie. Z Wisłą w pierwszym spotkaniu przegraliśmy 0:4, a jedną z bramek strzelił Aleksander Buksa. W piątek zdobył na Jagiellonii swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie, a w niedzielę strzelił w rezerwach. To bardzo utalentowany piłkarz. 

SportoweBeskidy.pl: Pana były klub, GKS Radziechowy-Wieprz w rundzie wiosennej, jeżeli ta w ogóle się odbędzie, będzie walczyć o utrzymanie. Jak duże są szanse Fiodorów na powodzenie? 
M.M.:
Z Radziechów odeszli Tomek Janik, Kuba Ogiegło i Maciek Łącki, więc wartościowi zawodnicy. Udało się jednak zatrzymać szkielet drużyny, który z powodzeniem może rywalizować na szczeblu IV ligi. Jeżeli zespół będą omijać kontuzje i kartki, to stać go na utrzymanie. Zadanie to łatwe nie będzie, ale nie wyobrażam sobie, aby GKS spadł. Byłoby mi żal, ponieważ za dużo zdrowia i serca tam zostawiłem.