Nie dość, że wilkowiczanie w pełni zrewanżowali się rywalowi za domową porażkę, to jeszcze zafundowali sobie prawdziwą kanonadę. Zanim rozstrzelali się jednak na dobre, skorzystali optymalnie z kluczowych momentów spotkania. W 15. minucie gola otwierającego wynik strzelił Łukasz Szędzielarz, któremu asystował Maciej Marzec. Równie istotny był sam finisz premierowej odsłon i „dwupak” gości. Dawid Kruczek przewagę GLKS SferaNet podwyższył, a nokaut goczałkowickiej ekipie zafundował Jakub Caputa, korzystający z efektownej akcji Dominika Kępysa. Po powrocie na murawę najlepszy snajper zespołu z Wilkowic przypomniał o swoich walorach, a gdy było 5:0 dla lidera „okręgówki” jakiekolwiek nadzieje gospodarzy na sprawienie kolejnej niespodzianki stały się nierealne.

Między 70. a 82. minutą piłka w bramce „dwójki” LKS-u lądowała jeszcze aż 4-krotnie, a podkreślenia wymaga dublet, jaki w następstwie strzeleckiego „polowania” osiągnął Kruczek. Rywal sposób na defensywę wilkowiczan znalazł raz i w żadnej mierze nie zmieniło to optyki niedzielnego spotkania. – Mimo że strzeliliśmy 9 goli, to nawet bardziej cieszę się z postawy w defensywie, bo nie pozwoliliśmy przeciwnikowi na stworzenie zbyt wielu sytuacji – mówi trener zwycięzców Krzysztof Bąk.

Jak to zatem możliwe, że jesienią to LKS II był górą w stosunku 4:0? Czy bliższe prawdy jest dzisiejsze rozstrzygnięcie 9:1 na rzecz GLKS SferaNet? – Możliwe, że w tamtym okresie rywal miał mocniejszy skład. U nas jest stabilność, która procentuje. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale cieszymy się ze startu tak okazałego z pełnym zaangażowaniem włożonym w grę – ocenia szkoleniowiec lidera.