Od początku rozgrywek nie może złapać wiatru w żagle Spójnia Landek. Beniaminek w 10. kolejce podejmował u siebie Gwarka Ornontowice. Po raz kolejny liczył na przełamanie. spojnia unia Niestety oceniając postawę zespołu Sławomira Białka można powiedzieć, ze status quo zostało zachowane. Gospodarze nie byli zespołem słabszym, mieli swoje okazje bramkowe, nie wykorzystali ich, natomiast w drugiej połowie stracili jednego gola i trzy punkty. – Rywalowi wyszedł strzał życia. Uderzył zza pola karnego z pierwszej piłki i piłka zatrzepotała w siatce – obrazuje Białek.

Zawodnicy Spójni mogą mówić o dużym pechu. Zamykają czwartoligową tabelę ze skromnym dwupunktowym dorobkiem na swoim koncie, ale o przepaści dzielącej beniaminka od reszty stawki mówić nie można. Wręcz przeciwnie, drużyna z Landeka przeciwnikom potrafi się przeciwstawić, ale piłkarzom nowicjusza wciąż czegoś brakuje. – Nie jesteśmy gorsi od innych, nie odstajemy od rywali. Dzisiaj zabrakło niewiele. Mieliśmy swoje okazje, były "setki", nic jednak nie wpadło, nie pierwszy raz. W IV lidze gra się szybciej niż w „okręgówce”. Tutaj przy strzale nie ma czasu na zabawę, przekładanie piłki z nogi na nogę. Jeśli jest okazja, to trzeba uderzyć „jak idzie”, tak jak dzisiaj zawodnik Gwarka. Szukamy różnych rozwiązań, zmieniamy ustawienia w ofensywie. Zobaczymy co przyniesie przyszłość – ocenia szkoleniowiec Spójni.

Spójnia Landek – Gwarek Ornontowice 0:1 (0:0)

Spójnia: Jacak – Hałat, Genc (75' Górniak), Kania, Krzak (60' Jodłowiec), J.Kubica, Szczepanik (65' Folek), Gomółka, Szczyrbowski (70' Jędrzejko), Lech, Szwarc Trener: Białek