Po 4. kolejkach bielskiej A-klasy GLKS Wilkowice miał na swoim koncie dwa remisy i dwie porażki. Słaba postawa drużyny zmusiła działaczy do zmiany szkoleniowca. W meczu z Bestwinką zespół poprowadził Zbigniew Byrdy. aklasa_bielsko Zbigniew Byrdy przed meczem z Bestwinką z piłkarzami spotkał się dwukrotnie. Wśród nich nie było już Damiana Tomiczka, Jana Duraja oraz Wojciecha Adamka, których do klubu sprowadził Krzysztof Bąk, były trener GLKS-u. – Po dwóch wspólnych treningach zagraliśmy o punkty. W końcówce, dość pechowo, straciliśmy gola na 2:2. W tym meczu nie był ważny styl, ale wygrana. Chcieliśmy się odbudować i odblokować, bo brak zwycięstw siedzi w głowach zawodników. W spotkaniu było dużo walki, oba zespoły miały swoje okazje bramkowe. Moim zdaniem, gol na 2:2 padł ze spalonego. Daleki jestem jednak od krytyki pracy arbitrów – ocenia swój debiut w Wilkowicach Byrdy.

GLKS przed sezonem był uważany za jednego z faworytów do walki o czołowe lokaty. Po 5. kolejkach ma zaledwie trzy punkty i jest na 12. miejscu w tabeli. Słaby początek zweryfikował cele na ten sezon? – O celach z zarządem jeszcze nie rozmawialiśmy. Dla nas każdy następny mecz jest ważny, a najważniejsze jest pierwsze zwycięstwo. W drużynie są młodzi zawodnicy i kilku doświadczonych, czyli mieszanka rutyny z młodością. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Po meczu z Bestwinką jestem dobrej myśli. Zawodnicy walczyli, było widać zaangażowanie i chęć do gry, to jest dobry prognostyk – mówi szkoleniowiec pracujący ostatnio w czechowickim MRKS-ie.