MRKS Czechowice-Dziedzice ma za sobą fatalny, zwieńczony spadkiem z IV ligi sezon, który można uznać za najgorszy w ponad 90-letniej historii klubu. Czechowiczanie w całym rozgrywkach zdobyli tylko dwa punkty. mrks_logo Czechowicki MRKS przed startem sezonu był wymieniany w gronie kandydatów do spadku. Wpływ miała na to nie najlepsza sytuacja finansowo-organizacyjna klubu, co miało bezpośrednie przełożenie na sprawy stricte sportowe, m.in. kadrę zespołu. Zgodnie z przewidywaniami czechowiczanie zostali zdegradowani. - Ciężko oceniać taki sezon. Można go uznać za najgorszy w historii klubu. Nie chodzi o sam spadek, ale styl, okoliczności w jakich do niego doszło. Zdobyliśmy tylko dwa punkty, co jest „rekordem świata” - mówi Krzysztof Adamiec.

Prezes MRKS-u dostrzega jednak pewne pozytywy związane z zakończonymi rozgrywkami. - Powoli stajemy na nogi. Udało nam się zmniejszyć koszty funkcjonowania klubu. Stopniowo spłacamy długi po naszych poprzednikach. Jadnak zanim wyjdziemy na „0”, trochę czasu jeszcze minie - klaruje Adamiec, który z mieszanymi uczuciami podchodzi do wyniku osiągniętego przez zespół rezerw. - Z jednej strony cieszę się, że drużyna się utrzymała. Jesienią zdobyła tylko trzy punkty, wiosną osiemnaście. Ten zespół nie może jednak funkcjonować tak jak do tej pory. Na treningach bywało czasami trzech, czterech piłkarzy. Rezerwy generują koszty. Wyjazdy, trener, opłaty za sędziów, to wszystko kosztuje. Zawodnicy sami sobie muszą odpowiedzieć na pytanie czy chcą grać w piłkę. Jeśli tak, to muszą trenować. Nie wiem czy zgłosimy drużynę do rozgrywek - kończy prezes czechowickiego klubu.