Nic tego nie zapowiadało

Dla Beskidu domowa konfrontacja z Błękitnymi Pierściec miała stanowić formalność, a tym samym kontynuację wiosennego marszu zwycięstw. Co ciekawe, podobne wrażenie odnosić mogli przed pierwszym gwizdkiem... goście, którzy zawitali do Brennej poważnie przetrzebieni kadrowo. – Przyjechaliśmy na mecz w składzie 12-osobowym, mając do dyspozycji zaledwie 2 nominalnych obrońców. Musiałem nie tylko przekwalifikować napastników do zadań defensywnych, z których notabene wywiązali się bardzo dobrze, ale również zmienić system gry na ustawienie 5-4-1, a więc typowe włoskie „catenaccio” – opowiada Piotr Puda, szkoleniowiec skazywanych na pożarcie piłkarzy z Pierśćca, którzy zaprezentowali w jakże trudnej sytuacji olbrzymie pokłady energii i zaangażowania.

O dziwo to właśnie przyjezdni swój premierowy wypad ofensywny zakończyli golem – od 6. minuty obejmując prowadzenie po strzale Adriana Szołdry. – Mogliśmy już cofnąć się całkowicie i grać z kontry, co gospodarzom bardzo utrudniło poczynania. Oglądałem tą drużynę wcześniej i świetnie radziła sobie z wyprowadzaniem kontr. To skutecznie wyeliminowaliśmy. I choć trzeba oddać Beskidowi, że miał inicjatywę i znacznie większe posiadanie piłki od nas, to wynikało z tego nie za wiele – opowiada Puda.

Dopiero w 73. minucie futbolówkę do „świątyni” Błękitnych wpakował Jakub Wojaczek, ale na nic więcej podopiecznych Przemysława Meissnera nie było stać. Zresztą w Brennej rozczarowanie wraz z remisem 1:1 – jedynym podczas minionego weekendu – sięgnęło zenitu, czemu wyraz dano w oryginalny sposób w mediach społecznościowych: – Nie dojechaliśmy na mecz. Jesteśmy tylko wkładami do koszulek...

„Stempel” lidera i... wicelidera

Tymczasem w Goleszowie radosna atmosfera zdaje się mieć pełne uzasadnienie. W sobotę na terenie lidera A-klasy gościł świetny tej wiosny LKS Kończyce Małe. Efekt owego starcia to szybkie ustawienie meczu przez gospodarzy na własną korzyść, a w roli głównej wystąpił kompletujący dublet równo z 2 kwadransami gry Michał Jopek. Zaliczkę faworyt ligi utrzymał, choć gol ekipy dowodzonej przez trenera Łukasza Agatę z 75. minuty nieco emocji przysporzył. – Potencjał ludzki w Goleszowie jest bardzo duży. Jak najbardziej widzę ten zespół w roli zwycięzcy całych rozgrywek. Na inny scenariusz się nie zanosi – przyznaje nasz rozmówca.

Znakomitą dyspozycję w konfrontacji z Orłem Zabłocie zademonstrowali futboliści Victorii Hażlach, którzy nie zamierzają zniweczyć wysiłku z dotychczasowej części sezonu. Na zakończenie kolejki numer 22. wygrali pewnie, już do pauzy prowadząc 3:0. – Z Victorią nie tak dawno się zmierzyliśmy i zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Tym bardziej biorąc pod uwagę mecz z jesieni, w którym mieliśmy ogromną ilość sytuacji i towarzyszył nam niedosyt, bo punktów nie zdobyliśmy. Gdy zawitali do nas wyskoczyli od pierwszych minut niczym „pitbulle” i nie mieliśmy nic do powiedzenia – barwnie opowiada trener Błękitnych.

Olza na spadkowicza?

Pewne zwycięstwo LKS-u '99 Pruchna nad Cukrownikiem Chybie (4:1), przy jednoczesnej przegranej Olzy Pogwizdów w Dębowcu (1:2), to rezultaty to bezsprzecznym znaczeniu dla układu tabeli. Bo choć outsider nie wyprzedził drużyny poprzedzającej, to zbliżył się do niej na raptem „oczko”... – Kibicuję Olzie z racji tego, że pewien okres tam spędziłem. Fajnie ta młodzież wygląda, ale boję się, że to nie wystarczy przy poważnym problemie z obsadą bramki. Sądzę, że będzie to ekipę z Pogwizdowa sporo ostatecznie kosztować. To właśnie może być spadkowicz, choć moim zdaniem nie zasługuje na taki los pod względem czysto piłkarskim – analizuje Puda.

A poczynione powyżej rozważania o tyle zdają się pokrywać z rzeczywistością, iż wkrótce – dokładnie w niedzielę 4 czerwca – duet zamykający a-klasową tabelę stoczy bezpośredni bój w Pruchnej.

Wyniki 22. kolejki:
Strażak Dębowiec – Olza Pogwizdów 2:1 (1:1)
LKS Rudnik – Błyskawica Kończyce Wielkie 0:4 (0:2)
Beskid Brenna – Błękitni Pierściec 1:1 (0:1)
Zryw Bąków – Iskra Iskrzyczyn 1:7 (1:2)
LKS Goleszów – LKS Kończyce Małe 3:1 (2:0)
Victoria Hażlach – Orzeł Zabłocie 4:1 (3:0)
LKS '99 Pruchna – Cukrownik Chybie 4:1 (3:0)

TABELA/TERMINARZ