W mijających rozgrywkach Iskra należała do ścisłej czołówki stawki. Przed startem rundy wiosennej pojawiały się nawet uzasadnione miejscem w tabeli głosy, że drużyna włączy się do walki o awans. Tak się nie stało, a przegrane w kluczowych meczach z innymi pretendentami z aspiracjami w parze nie poszły. – Wyobrażaliśmy sobie tę rundę inaczej, natomiast cel nadrzędny został zrealizowany, bo przed sezonem było nim miejsce w pierwszej „5”. To i tak jest wynikiem dla Iskry historycznym. Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia i na koniec tego sezonu pozostaje pewien niedosyt – mówi Tomasz Matuszek.

Jak przyznaje, niełatwą decyzję o opuszczeniu sterów zespołu z Iskrzyczyna po 3-letnim okresie pracy podjął już wcześniej i nie ma ona związku z osiąganymi w ostatnich tygodniach rezultatami. – Stwierdziłem, że dla mnie to właściwy moment, a i drużyna potrzebuje nowego bodźca – dodaje szkoleniowiec, podsumowując krótko kolejne sezony a-klasowicza. – Sportowo były one udane. Najpierw będąc drużyną skazaną na walkę o utrzymanie wygraliśmy grupę spadkową. W następnym sezonie zajęliśmy miejsce w środku tabeli, by w trzecim wbić się do ligowej czołówki. W Iskrzyczynie stworzyła się naprawdę fajna ekipa. Za wszystkie chwile – te bardziej udane i te mniej – serdecznie dziękuję zawodnikom, prezesostwu, zarządowi i wszystkim sympatykom Iskry. Teraz nie będę trenerem Iskry, ale zawsze będę jej kibicował – zaznacza Matuszek.