
Niedosyt czy może jednak satysfakcja?
Na remis wypadła konfrontacja V-ligowa ekip ze Skoczowa i Żywca. Gdzie takie rozstrzygnięcie wzbudziło większe zadowolenie?
Pytanie nie doczekało się jednoznacznej odpowiedzi wraz z pomeczowymi odczuciami szkoleniowców beskidzkich reprezentantów na szczeblu V ligi. Gdyby oceniać minioną rywalizację przez pryzmat posiadania piłki, to należałoby podkreślić inicjatywę po stronie futbolistów Beskidu. Goście byli natomiast groźni przy wyprowadzaniu kontrataków i w taki też sposób „napoczęli” konkurenta, przybliżając się do osiągnięcia wyjazdowego skalpu przed pauzą. Finalnie na bramkę Norberta Kaspery odpowiedź znalazł z rzutu karnego Jakub Fiedor, a wraz z nieskutecznością obu drużyn w innych akcjach zaczepnych, gospodarze nie potrafili pokonać golkipera Stali-Śrubiarnia „z gry” ani razu.
– „Optyka” tego meczu była po naszej stronie, to my dążyliśmy do zwycięstwa. Ciężko przychodziło nam sforsowanie obrony gości z Żywca, tym bardziej, że tego ostatniego podania ciągle brakowało. Plan rywala powiódł się o tyle, że szybki atak dał mu prowadzenie – klaruje trener skoczowian Bartosz Woźniak, który domowe „oczko” dla swojego zespołu ocenia dwojako. – Bardzo chcieliśmy wygrać po przełamaniu złej serii na wyjeździe, więc odczuwamy niedosyt. Z drugiej strony jednak „goniliśmy wynik”, więc do punktu trzeba podejść z pokorą. Może się okazać, że będziemy go mocniej doceniać na koniec sezonu – analizuje.
– Nie pozwoliliśmy Beskidowi na rozwinięcie skrzydeł, a gdybyśmy trochę lepiej wychodzili z kontrami, to mogliśmy nawet więcej uzyskać z tego jednak dość „zamkniętego” spotkania. Stąd jakiś rodzaj niedosytu – przyznaje Adrian Kopacz, szkoleniowiec Stali-Śrubiarnia. – Doceniamy punkt na trudnym terenie, bo Beskid nie zwykł ich u siebie tracić. Natomiast uważam, że z przebiegu meczu na niego w pełni zasługiwaliśmy – dopowiada.