
Niepokonanych już nie ma
Porażka Strażaka Dębowiec w Kończycach Małych – dodajmy na samym wstępie zaskakująco wysoka – była jednym z bardziej istotnych wydarzeń 7. kolejki skoczowskiej A-klasy. Na mocy takiego rozstrzygnięcia nie ma w lidze drużyn, które nie zaznałyby w obecnym sezonie goryczy przegranej.
4:0? Wynik... niebezpieczny
Piłka nożna, co w szczególności tyczy się a-klasowego pułapu, potrafi być nieprzewidywalna. Przykład? Daleko szukać go nie trzeba. Wspomniany mecz w Kończycach Małych był klasycznym thrillerem. – Co tu dużo mówić – nie ma w A-klasie takiego wyniku, przy którym można byłoby się rozluźnić – przyznaje Łukasz Agata, szkoleniowiec miejscowego LKS-u, którego piłkarze zafundowali kibicom emocje najwyższego kalibru.
Była 31. minuta, gdy swoje trafienie numer 2 odnotował Kamil Machej. A że wcześniej bramkarza Strażaka pokonywali Sebastian Pustelnik i Jeremiasz Chmiel, to gospodarze dysponowali zaliczką olbrzymią udając się na przerwę... – Rozmowa o tym, żeby przeciwnika nie lekceważyć i wyjść na drugą połowę, jakby wynik był wciąż bezbramkowy, się odbyła. Ale niestety na boisku nastąpiła weryfikacja – dodaje nasz rozmówca.
Robert Madzia był tym zawodnikiem ekipy z Dębowca, który do 65. minuty skompletował imponującego hat-tricka, czym wprawił gospodarzy w niemałe osłupienie. – Zrobiło się gorąco, bo zaczęło nam zaglądać w oczy widmo straty punktów w spotkaniu, w którym byliśmy od przeciwnika wyraźnie lepsi – uważa Agata, który odetchnąć w końcówce mógł, bo jego podopieczni zebrali w sobie energię i Strażaka pokonali... 7:3. – Drużyna zareagowała w trudnej sytuacji bardzo dobrze, pokazując charakter i zaangażowanie. Ja ciśnienie miałem takie, że z goli już nie potrafiłem się cieszyć – uśmiecha się trener LKS-u Kończyce Małe.
Kadra decyduje
Forma drużyny z Kończyc Małych to w bieżących rozgrywkach istny rollercoaster. Powód? – Jeśli dysponujemy w danym meczu optymalnym lub zbliżonym do niego składem, to zaliczamy się do czołówki A-klasy. Ale gdy tylko kilku zawodników brakuje, od razu odbija się to na wynikach – mówi Agata. Przypomina, że jego drużyna – aktualnie mająca w dorobku skalp względem ostatniego niepokonanego zespołu – wcale nie tak dawno potrafiła przegrać aż 0:5 w Pruchnej. – To takie nasze a-klasowe uroki, które dotyczą większości drużyn – dodaje.
Ten właśnie czynnik ma być zdaniem szkoleniowca LKS-u kluczowy dla losów mistrzostwa. – Mając szeroką kadrę można oczywiście mierzyć nieco wyżej, ale każdy zespół będzie miał problem, gdy ktoś z podstawowego składu nagle wypadnie – podkreśla Łukasz Agata.
Awans w Istebnej lub Nierodzimiu?
Góral nie bez trudu pokonał Iskrę Iskrzyczyn 4:2, a w efekcie potknięcia ekipy z Pruchnej zameldował się powtórnie na szczycie tabeli po 7. kolejkach. Z kolei dowodzony przez skutecznego Adriana Sikorę KS Nierodzim nie miał litości dla outsidera z Zabłocia. Remontada w Pierśćcu stała się za to udziałem piłkarzy z Pogwizdowa, podnoszących się po ostatnich niepowodzeniach.
Wynik w Brennej to niespodzianka, gdy spojrzymy na dotychczasowe rezultaty drużyn, które tam się w sobotnie popołudnie spotkały. – Przyznam, że przewidywałem kłopoty zespołu z Pruchnej na ciężkim, górskim terenie. Ofensywa to jedno, ale młodzi piłkarzy popełniają w obronie błędy i takie wyniki mogą się zdarzać – zaznacza trener LKS-u, wskazując ekipy z Istebnej i Nierodzimia jako te najmocniejsze pod – jako się rzekło – kluczowym względem kadrowym.
Wyniki 7. kolejki:
Beskid Brenna – LKS '99 Pruchna 3:0 (3:0)
KS Nierodzim – Orzeł Zabłocie 4:0 (2:0)
LKS Rudnik – Victoria Hażlach 0:5 (0:1)
Błękitni Pierściec – Olza Pogwizdów 2:3 (2:0)
Błyskawica Kończyce Wielkie – LKS Goleszów 1:0 (1:0)
LKS Kończyce Małe – Strażak Dębowiec 7:3 (4:0)
Iskra Iskrzyczyn – Góral Istebna 2:4 (0:2)
TABELA / TERMINARZ