Podopieczni Witolda Wawrzyczka zadania nie mieli łatwego. Koszarawa w sobotę zaaplikowała 4 gole Spójni Zebrzydowice, nie od dziś znana jest też solidność żywieckiej drużyny w defensywie. Miejscowi toteż na otwartą grę nie odważyli się, czyhając na sposobność, by Koszarawę zaskoczyć przy okazji stałych fragmentów, bądź kontr. Goście warunki dyktowali, dochodzili do strzeleckich pozycji i... niemiłosiernie pudłowali. – Zabrakłoby palców dwóch rąk, aby wymienić „setki”, które mieliśmy – przyznaje szkoleniowiec żywczan Sławomir Białek, który łapał się za głowę, gdy drogi do siatki nie potrafili znaleźć tak wyborowi strzelcy, jak Mariusz Kosibor, Mateusz Hernas, Mykhailo Lavruk, czy Rafał Hałat.

Im bliżej końca spotkania, tym piłkarze LKS-u '99 poczuli, że mogą korzystny wynik osiągnąć. Nieco chaotyczny napór Koszarawy sprawił, że kilka wypadów ofensywnych gospodarzy mogło przy lepszym rozprowadzeniu akcji przynieść niespodziankę jeszcze większego kalibru, zwłaszcza gdy po czerwonej kartce dla Michała Garncarczyka przyjezdni zostali osłabieni liczebnie. – Nie tak to miało wyglądać i mam tu na myśli naszą grę, ale i podejście niektórych zawodników – grzmi trener Białek.