Na trawiastym boisku w Rudniku zebrzydowiczanie wypadli nieźle na tle konkurenta, aczkolwiek – wrzucając przysłowiowy kamyczek do ogródka – wykazali się sporego kalibru indolencją strzelecką. Sam Tomasz Cedro mógł skompletować hat-tricka, swoje szanse miał Sebastian Nowak, ale w gronie strzelców zaistniał jedynie Krystian Kaczmarczyk... – Sytuację stwarzaliśmy sobie takie, że obowiązkowo powinny padać z nich gole – mówi Grzegorz Łukasik, szkoleniowiec Spójni.

Wspomniany powyżej Kaczmarczyk zdobywał gole dające po dwakroć wyrównania wyniku – wpierw uderzył w zamieszaniu sprzed pola karnego, zaś w drugiej połowie wykorzystał podanie... nominalnego bramkarza Radosława Kalisza, którego obecność miała związek z licznymi kadrowym absencjami podczas ostatniego przedligowego testu. – Jeśli będziemy zdrowi, to jestem przekonany, że będzie w lidze dobrze i swoją pewną pozycję w stawce „okręgówki” ugruntujemy – komentuje trener ekipy z Zebrzydowic.