- Brawa dla chłopaków za walkę. Mimo braku 5 podstawowych zawodników daliśmy z siebie wszystko i cieszymy się z wygranej. W końcu zaczynamy rozumieć, jak trzeba grać w "okręgówce", aby punktować - powiedział usatysfakcjonowany po meczu Dominik Natanek. 

 

Zespół z Wisły był bez wątpienia stroną przeważającą w tym meczu. Częściej operował piłką, był odważniejszy w ofensywnych poczynaniach. Skałka natomiast cofnęła się do niskiego pressingu, upatrując swoich szans po stałych fragmentach i kontratakach. Wreszcie jednak gospodarze przebili się przez "mur" beniaminka, gdy Mateusz Tomala na gola zamienił dobrze rozgrany rzut rożny. Ku zaskoczeniu, radość WSS-u nie trwała zbyt długo, bo nieco ponad kwadrans. Do remisu doprowadził Dariusz Chowaniec, który głową zamknął dośrodkowanie od Mateusza Pochopienia. Na tym jednak nie było koniec wymiany "ciosów". W 42. minucie Wojceich Małyjurek bezwzględnie wykorzystał błąd bramkarza Skałki i ekipa z Wisły znów prowadziła. Ponownie nie na długo. Tuż przed przerwą Dariusz Sierota ustalił wynik do przerwy na 2:2 po dograniu z kornera od Natanka. 

 

Trafienie do szatni nie podcięło "skrzydeł" gospodarzom, którzy w 58. minucie prowadzili 3:2 po bramce Szymona Dudeli. Ambitna postawa Skałki nie przestawała jednak dawać we znaki wiślanom. W 77. minucie Chowaniec po raz czwarty sprawił, że mieliśmy remis w tym spotkaniu, gdy wykorzystał dogranie od Natanka. Grający trener Skałki był natomiast autorem trafienia, które przesądziło o zwycięstwie beniaminka nad faworyzowanym WSS-em. "Natan" sprytną podcinką zakończył sytuację sam na sam z bramkarzem gospodarzy.