Nie tak wyobrażano sobie start rundy rewanżowej w Ustroniu. Wiosną, Kuźnia wszystkie spotkania rozgrywa przed własną publicznością, ale jej wyniki w żaden sposób nie mogą zadowolić kibiców. Wczoraj ustronianie ponownie nie zdołali zwyciężyć.

Zebrowski Kuznia rusek

Sześć remisów z rzędu - tak prezentował się przed tym weekendem dorobek Kuźni. Podopieczni Mateusza Żebrowskiego wczoraj co prawda złą passę przerwali, ale chyba nie w taki sposób, w jaki sobie wyobrażali. Z Ustronia trzy punkty po zwycięstwie 1:0 wywiózł Świt Cięcina. - Mówiąc pół żartem pół serio jesteśmy niewolnikami własnego boiska - kiwa głową Żebrowski, którego podopieczni swoich kibiców rozczarowali raz kolejny. - Być może zbyt bardzo chcemy wygrać. Nie możemy się przełamać. We wczorajszym meczu zabrakło nam na pewno szczęścia i skuteczności, bowiem sytuacji do strzelenia gola mielimy sporo. Zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie mecze przed własną publicznością - dodaje. 

Słabe wyniki drużyny wiosną sprawiły, że IV-liga Kuźni ucieka. W Ustroniu już o awansie się nie mówi. Strata piątej siły PROFI CREDIT Bielskiej Ligi Okręgowej do liderującego Beskidu Skoczów wynosi już bowiem dziesięć punktów. - O awansie nie ma już  w ogóle mowy. Myślimy cały czas o naszym najbliższym meczu, aby w końcu wygrać i podnieść morale w szatni, bo te po takich wynikach nie są najlepsze. Taki jest nasz cel - kończy Żebrowski.