- Jestem zadowolony z faktu, że byliśmy konkurencyjni na tle IV-ligowca. Przechodzimy przez trudny moment, początek ligowego sezonu nie jest taki, jak sobie wyobrażaliśmy, lecz ten mecz był dla nas ważny, aby pokazać, że potrafimy zagrać dobre spotkanie, że potrafimy zagrać mądrze w obronie, a przy tym stwarzać sobie sytuacje - mówi trener bialskiej Stali Paweł Krzysztoporski. 

 

 

Od pierwszego gwizdka arbitra mecz stał na niezłym piłkarskim poziomie, a do tego toczony był w dobrym tempie. Różnica klas nie było aż nadto widoczna, lecz to LKS Czaniec jako pierwszy wymierzył "cios". W 29. minucie z bramki cieszył się Filip Handy, który celnie przymierzył z dystansu. Kilka chwil później, a konkretniej w 41. minucie BKS doprowadził do remisu. Ryszard Borutko, otrzymawszy prostopadłe dogranie od Jakuba Lorenca sprytnie przelobował golkipera gości. Po stronie bialskiej Stali w pierwszej połowie na zdobycie bramki szanse mieli jeszcze Jacek Wojtyłko i wspomniany Lorenc. 

 

Druga część meczu to zdecydowana przewaga piłkarzy IV-ligowego LKS-u, którzy wyraźnie dążyli do rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie gry. Walili oni jednak głową w "mur", gdyż defensywa BKS-u skutecznie radziła sobie z ich ofensywnymi zapędami, a i czynnik szczęścia i nieskuteczności zawodników z Czańca nie był tu bez znaczenia. Ostatecznie o awansie miały rozstrzygnąć rzuty karne...


W konkursie "11" większą dozą zimnej krwi wykazali się piłkarze LKS-u. Jedynym zawodnikiem, który nie trafił w serii rzutów karnych był Patryk Tyrna z BKS-u - jego uderzenie obronił Jakub Felsch i finalnie wynik 5:3 w dodatkowym konkursie dał ekipie z Czańca awans do dalszej fazy pucharowych zmagań.