Goście z Żabnicy nie byli jednak nad Olzą całkowicie bezradni. – Spodziewaliśmy się, że Skałka będzie się broniła i operowała długimi piłkami w kierunku swojego kapitana. Przyznam, że dość dobrze to naszemu rywalowi wychodziło. Najważniejsze jego atuty zdołaliśmy jednak wyeliminować – mówi Ireneusz Jeleń, zawodnik i prezes Piasta.

Gospodarze strzelanie rozpoczęli w 33. minucie. W zamieszaniu piłkę na dalszy słupek skierował Maksymilian Broda, czyniąc to na tyle dokładnie, że Piast zdobył upragnione prowadzenie. Z innym groźnym w tej części meczu uderzeniem Antoniego Czapli, strzegący „świątyni” Skałki Michał Motyka sobie poradził. Działo się również w bliskości bramki ekipy z Cieszyna. Do wspomnienia próba Kacpra Prochownika w słupek, ale także – a może przede wszystkim – szarża Damiana Tomiczka, który został zatrzymany nieprzepisowo przy próbie wyjścia „oko w oko” z golkiperem Piasta. Sędzia nie zdecydował jednak o pokazaniu kartki koloru czerwonego.

Po wyjściu z szatni żabniczanie szukali wyrównania. Bartłomiej Tyrlik sprawdził umiejętności Mateusza Kudrysa, który zaskoczyć się nie dał. Po godzinie sam przed Motyką stanął z kolei Patryk Skakuj, podwyższając rezultat na 2:0 dla faworyta. Emocje ostatecznie „zabiło” trafienie Macieja Chamota, kierującego futbolówkę do siatki z najbliższej odległości w 69. minucie. Na koniec sprawy w swoje ręce wziął Jeleń, uderzając nie do obrony z okolic 12. metra po podaniu Macieja Kaczmarczyka. Miejscowi w tej odsłonie ostemplowali także poprzeczkę strzałem Kaczmarczyka.

Choć wynik nie był już „stykowy”, spore kontrowersje i pretensje ze strony gości względem rozjemcy spotkania wzbudziło starcie, w którym po ataku wyprostowaną nogą ucierpiał Marcin Herman. – Przynajmniej jedna czerwona kartka przeciwnikowi się należała. Dlaczego nie została pokazana? Kompletnie nie jestem w stanie tego zrozumieć... W każdym razie wynik nie odzwierciedla tego, jak mecz przebiegał – komentuje Dawid Szczotka, szkoleniowiec wyjeżdżającej z Cieszyna „na tarczy” Skałki.