Orzeł Łękawica doczekał się historycznego awansu do IV ligi - to pierwszy tak duży sukces w historii klubu. Podopieczni Seweryna Kośca po letnich transferach awizowani byli jako mocne ogniwo Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej. Swoją jakość w pełni potwierdzili w rundzie jesiennej, plasując się na pozycji lidera. Przez pandemię koronawriusa futbol został jednak sparaliżowany, a dziś podjęto decyzję o zakończeniu sezonu z uwzględnieniem tabeli i awansów, lecz bez spadków. 

- Na pewno bardzo się cieszymy z tej decyzji, bo anulowanie sezonu byłoby absurdem. Od jakiegoś czasu już chyba nikt się nie łudził, że uda nam się w tej rundzie wrócić na boisko. Spekulowano, że najbardziej możliwym scenariuszem jest właśnie uznanie awansów. Jednak dopóki nie było oficjalnej decyzji, to ciężko było coś planować - mówi nam Kosiec. - Przed nami bardzo intensywny czas w klubie. Czas, w którym czekają nas poważne i pewnie trudne rozmowy z zarządem oraz zawodnikami. Nie chciałbym, aby klub potraktował ten awans na zasadzie: fajnie, mamy historyczny sukces to grajmy tym, co mamy i zobaczymy, jak to będzie. Jesteśmy wiejskim klubem, przed którym teraz stają duże wyzwania: finansowe, organizacyjne i sportowe - dodaje. 



Przykład poprzednich lat pokazuje, że różnica poziomu sportowego pomiędzy "okręgówką" a IV ligą jest olbrzymia. Trener Orła jest tego świadomy. - Jeżeli chcemy skutecznie rywalizować na poziomie IV ligi, to wzmocnienia są nieuniknione. Drużyny po awansie, które się nie wzmocniły, często z góry skazywane są na pożarcie. Nie chcemy bać się każdego meczu. Jakość to jedno, ale u nas problemem jest także liczebność. Wiem, że nie wszyscy zawodnicy czasowo podołają IV lidze, która kosztuje sporo wyrzeczeń i nie każdy może sobie pozwolić na granie na tym szczeblu. To zupełnie inna rzeczywistość - przekonuje Kosiec. 

- Dobrze jest gdy się wygrywa. Ale gdy przychodzi gorszy okres, gdy przychodzą porażki i dołek formy, to powstaje nerwowa atmosfera. Denerwują się zarząd, zawodnicy i kibica - zauważa nasz rozmówca. - Uważam jednak, że łatwiej jest się utrzymać niż zrobić awans. Dlatego przy odpowiednich wzmocnieniach można być dobrej myśli - kończy.