Już po kwadransie było właściwie jasne, która drużyna zakończy sparing w charakterze triumfatora. Stosunkowo krótki fragment wystarczył piłkarzom WSS Wisła, by solidnie a-klasowego konkurenta „napocząć”. W 7. i 9. minucie skutecznością „zgrzeszył” Mateusz Szymala, popisując się m.in. solowym rajdem od 40. metra w kierunku bramki rywala. Minutę 13. trafieniem okrasił Krystian Strach, a taki przebieg zdarzeń zwiastował pogrom, którego ostatecznie Błyskawica nie uniknęła.

Do pauzy na koncie podopiecznych Patryka Pindla były 4 gole, znaczne zwiększenie dorobku tyczy się drugiej części. Hat-tricka skompletował Szymala, dublet stał się udziałem Sebastiana Juroszka, a bodaj najefektowniejszy gol to zasługa Wojciecha Małyjurka, który z narożnika „16” półwolejem posłał piłkę do siatki. Wiślanie do ostatnich sekund wykazywali ochotę, by dobić do „dwucyfrówki”, co też powiodło się im, gdy z dośrodkowania testowanego zawodnika pożytek celną główką uczynił Artur Adamczyk.

Inna sprawa, że reprezentant „okręgówki” nie ustrzegł się błędów indywidualnych, stąd 3 bramki po stronie Błyskawicy, która niwelowała pokaźną różnicę, gdy WSS miał w dorobku stosownie 4, 6 i 7 goli. – Chciałem zagrać z przeciwnikiem potrafiącym dostosować się do naszego poziomu, ale niestety tak się nie stało. Błyskawica miała mnóstwo strat, gra toczyła się właściwie cały mecz na jej połowie, za wyjątkiem sporadycznych wypadów przynoszących gole przy naszym znacznym udziale – analizuje szkoleniowiec wiślańskiego zespołu.