- To był sparing z gatunku last minute i cieszę się, że do niego doszło. Nie ma jednak co ukrywać, na boisku w pełni zdominowaliśmy wydarzenia, ale taki zastrzyk pewności siebie również nam się przyda - zaznacza trener Wisły, Krzysztof Dybczyński.

 

Zaledwie 8. minut potrzebowali strumienianie, aby udokumentować swoją przewagę nad ekipą z Zabłocia. Jako pierwszy do siatki rywala trafił Jakub Puzoń, który wykazał się przytomną dobitką. Na trym jednak przedstawiciel Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej zaprzestać nie zamierzał. W 31. minucie ładną bramką wykazał się Łukasz Mozler, efektownie przymierzając z rzutu wolnego. Chwilę później ponownie z trafienia cieszył się Puzoń i na przerwę Wisła schodziła mając 3-bramkowe prowadzenie. 

 

W drugiej części piłkarze Wisły ani myśleli spuszczać z tonu. Strzelanie po zmianie stron rozpoczął Artur Miły, który na listę strzelców wpisał się w 58. minucie, a niespełna kwadrans później tego samego wyczynu dokonał Marcin Urbańczyk. W 81. minucie hat-tricka skompletował Puzoń, natomiast Dawid Gizler ustalił wynik na 7:0, zachowując zimną krew w sytuacji sam na sam z bramkarzem Orła.