Ponad rok temu Ireneusz Jeleń rozegrał ostatni oficjalny mecz, jako zawodnik Górnika Zabrze przeciwko Lechii Gdańsk. Wczoraj po 14 latach ponownie wystąpił w barwach Piasta Cieszyn, poprowadził lidera skoczowskiej A-klasy do pewnego zwycięstwa. jelen irekTo był spektakl jednego aktora. Ireneusz Jeleń rządził na boisku niepodzielnie. Już w 5. minucie wywalczył rzut karny. Na gola zamienił go Jarosław Bujok. Kwadrans później wychowanek Piasta na pełnej szybkości minął dwóch obrońców, bramkarza i skierował futbolówkę do pustej bramki. Indywidualnymi rajdami raz po raz nękał defensywę Beskidu, akcji nie wykańczał sam, szukał kolegów z zespołu oraz swojego brata – Łukasz. Zapisał na swoim koncie dwie asysty, Łukasz w końcówce gola, który ustalił wynik meczu na 5:1. Goście honorowe trafienie zaliczyli na początku drugiej połowy. Rzut karny wykorzystał Grzegorz Szarek. Warto dodać, że plac gry po obejrzeniu czerwonej kartki opuścić musiał wówczas bramkarz Paweł Sztefek. Zastąpił go między słupkami Pavel Zahatlan... nominalny pomocnik.

Bardzo zadowolony po spotkaniu był Michał Kurzeja. – Można powiedzieć, że wraz z pojawieniem się Irka wróciła skuteczność (śmiech). A tak na poważnie, już w ostatnim meczu zdobyliśmy cztery bramki, więc jest progres. W pierwszej połowie byliśmy lepsi od Beskidu, graliśmy ładnie dla oka, stwarzaliśmy sytuacje, cztery wykorzystaliśmy. Prowadziliśmy wysoko i trochę przespaliśmy początek drugiej odsłony. Goście po rzucie karnym strzelili gola. Nasz bramkarz obejrzał czerwoną kartkę, drugiego na ławce nie miałem, bowiem był w pracy. Grając w osłabieniu kontrolowaliśmy przebieg meczu – powiedział szkoleniowiec Piasta.

Pierwszy mecz Jelenia po powrocie do swojego macierzystego klubu oglądało blisko pól tysiąca kibiców. – Irek dobrze wpłynął na postawę całego zespołu, z nim czujemy się mocniejsi. Na dobrym boisku zaprezentował swoje walory, przepaść była widoczna. Strzelił gola, mógł kilka więcej, ale chciał „dzielić” się z zespołem, momentami nawet na siłę – skomentował występ byłego zawodnika francuskich klubów Kurzeja.

Pełen uznania dla postawy byłego reprezentanta Polski, nie tylko tej stricte sportowej, był Przemysław Miessner. – Mecz można opisać trzema słowami – Ireneusz Jeleń show. Strzelił gola, wywalczył rzut karny, asystował przy bramkach kolegów, po indywidualnych akcjach wykładał im piłki, po których wystarczyło dołożyć nogę. Było widać, że jest to zawodnik z innej „ligi”. Szybkość, siła, umiejętności techniczne, pod każdym względem prezentował się bardzo dobrze, był poza naszym zasięgiem – tłymaczył opiekun Beskidu. – Warto podkreślić jedną sprawę. Jeleń zaprezentował swoje umiejętności oraz profesjonalizm. Często tak bywa, że piłkarz dwa, trzy razy kopnie piłkę w III czy IV lidze i wraca do A-klasy jako „gwiazda”. Jeleń nie „gwiazdorzył”, nie komentował decyzji sędziów, nie dyskutował z zawodnikami, którzy go faulowali, wracał do obrony, pomagał zawodnikom wstać po upadku. Małe rzeczy, ale świadczą o klasie człowieka – dodał Meissner, który pomimo porażki pozytywnie ocenił postawę swoich podopiecznych. – Mieliśmy dużo okazji, dwa słupki, strzeliliśmy gola, moim zdaniem prawidłowo, którego sędzia nie uznał. Mecz mógł się ułożyć i potoczyć inaczej. Ułożył się dobrze dla gospodarzy.

Piast Cieszyn – Beskid Brenna 5:1 (4:0) 1:0 Bujok (5', z rzutu karnego) 2:0 I.Jeleń (20') 3:0 Czernek (26') 4:0 Adamek (45') 4:1 Szarek (57', z rzutu karnego) 5:1 Ł.Jeleń (87')

Piast: Sztefek – Stasiak, Bujok, Fatalski, Szarzec, Zahatlan, Adamek, Tomala (60' Lipovsky), Czernek (46' Kołek), Ł.Jeleń, I.Jeleń Trener: Kurzeja

Beskid: Derlich – Sz.Greń (60' Ł.Greń), K.Ferfecki, Szarek, Macura, P.Ferfecki, Kral (60' Kohut), Łoza, Krężelok (90' Kisza), Tarasewicz, Zaczek