Po 10. latach mistrza Polski ponownie wyłonią play-offy - system rozgrywek, który ma tyle samo zwolenników, co sceptyków. "Rekordziści" do tej fazy przystępowali z 1. miejsca po rundzie zasadniczej, trafiając na ekipę z 8. lokaty. Niby oddalonej w klasyfikacji, ale FC Reiter Toruń to często była niewygodna drużyna dla biało-zielonych, szczególnie na własnym terenie. W tym przypadku jednak bielszczanie pewnie pokazali, o co grają w tym sezonie i potwierdzili swój status faworyta na parkiecie. Ale chwilowych, nerwowych momentów nie zabrakło... 

 

Od pierwszych minut "rekordziści" chcieli narzucić swojemu rywalowi, który prezentował się dość "elektrycznie", własne warunki gry. Na efekt długo nie trzeba było czekać. W 6. minucie Mikołaj Zastawnik w sposób najlepszy z możliwych sfinalizował składną akcję swojej drużyny. Kilka chwil później torunianie niespodziewanie doprowadzili do wyrównania. Miejscowi zaskoczyli wicemistrza Polski przytomnie rozegranym pośrednim rzutem wolnym.

 

Stracony gol nie podciął skrzydeł biało-zielonym, a wręcz przeciwnie. 60. sekund później Stefan Rakić "solówkę" ładną dla oka kibica spuentował jeszcze ładniejszą podcinką. Na przerwę Rekord schodził więc w dobrych nastrojach...

 

Te jednak nieco zostały schłodzone w 24. minucie. Zamiast kontroli nad meczem i powiększania przewagi, mieliśmy ponowny remis. "Rekordziści" to, co najlepsze zostawili jednak na ostatnie 10. minut meczu. Gol na 3:2 był efektem dobrego dogrania Pawła Budniaka do Matheusa. Następnie Kamil Surmiak z bliskiej odległości zamienił na gola precyzyjne podanie od Zastawnika. W 33. minucie Remigiusz Spychalski niefortunnie posłał piłkę do własnej siatki, a wynik ustalił Rakić, który ulokował piłkę w "osamotnionej" - po wariancie z lotnym golkiperem - bramce.