Potyczka czołowych drużyn „okręgówki” obfitowała bowiem w gole. Już 4. minuta przyniosła sposobność do fety dla miejscowych fanów. Marcin Jasiński odebrał futbolówkę rywalowi i sam pokusił się o skuteczne wykończenie. Z prowadzenia lider rozgrywek cieszył się... kilkanaście sekund. Mateusz Włoszek popędził lewą flanką, zagrał piłkę wzdłuż pola karnego, której ani Przemysław Szalbót, ani Kamil Kotrys wybić nie potrafili. Z bliska formalności dopełnił więc Mateusz Radwański. Gospodarze nie zostali wówczas sprowadzeni na ziemię, w 16. minucie ponownie prowadzili. Rzut wolny Dariusza Juroszka sparował na słupek Mateusz Kudrys, we właściwym miejscu znalazł się Jakub Kubica, wpychając piłkę do „sieci”. Kto wie, czy mecz nie zostałby „domknięty” przed przerwą, gdyby D.Juroszek wykorzystał sytuację sam na sam, przed którą niebawem stanął...

Nikła zaliczka ekipy WSS Wisła zwiastowała dalsze emocje po zmianie stron i takowe były w nadmiarze. W 50. minucie jeden z ważnych elementów jakości piłkarskiego widowiska zagwarantował Adrian Miroski, wolejem idealnie mierząc z narożnika pola karnego w same „widły” bramki faworyta. W szoku gospodarze byli, gdy w 53. minucie Artur Sawicki skorzystał na pomyłce Kotrysa i ładną podcinką po raz trzeci zaskoczył golkipera wiślan. Niespełna kwadrans później o strzeleckich walorach przypomniał kibicom Szymon Płoszaj. Najskuteczniejszy napastnik ligi nos snajperski wykazał, gdy w obrębie „16” bestwinian powstał solidny „kocioł”. Na tym piłkarze obu zespołów nie poprzestali. Szans bramkowych nie brakowało, lecz z trafieniami obie drużyny wstrzymały się do końcowych minut. W 88. minucie zapachniało sensacją, bo Kotrys sfaulował w polu karnym Krystiana Makowskiego, a Miroski nie dał Szalbótowi żadnych szans na efektywną paradę. Punktów w komplecie LKS Bestwina z Wisły nie wywiózł. Trener Tomasz Wuwer do ataku przesunął Mateusza Tomalę, który w doliczonym czasie gry celną główką postawił finalny akcent niedzielnego spektaklu.

Protokół meczowy poniżej.