SportoweBeskidy.pl: Niewiele było osób, które wierzyły, że dokończycie sezon na szczycie a-klasowej tabeli. Macie poczucie, że mistrzostwo zdobyliście w pełni zasłużenie?
Piotr Szwajlik:
Patrząc na drugą rundę rozgrywek, w której nie licząc walkowera nie przegraliśmy żadnego meczu, byliśmy mocniejsi od naszych rywali. Wysokie zwycięstwa z zespołami z Cieszyna i Goleszowa to potwierdziły. Ale mieliśmy też furę szczęścia po naszej stronie, a to do osiągania sukcesów w sporcie jest niezbędne. Najważniejsze mecze wygraliśmy, więc chyba rzeczywiście zasłużyliśmy na mistrzostwo.

SportoweBeskidy.pl: Mistrzostwo równoznaczne z awansem do „okręgówki”...
P.Sz.:
Na ten moment mówimy mistrzostwo. Jestem trenerem i moim zadaniem jest jak najlepiej przygotować zawodników do meczu. To się udało na tyle, że wygraliśmy ligę. Natomiast ludzie, którzy zarządzają klubem będą się głowić teraz jak to wszystko poskładać, aby wystartować w „okręgówce” w nowym sezonie. Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie.


fot: ox.pl

SportoweBeskidy.pl: Odczuwaliście presję w konfrontacji wieńczącej sezon ze Sportkontaktem Goleszów? Stawka była olbrzymia, dodatkowo pojawiło się na trybunach prawie 500 kibiców. Presja naprawdę mogła spętać poczynania zespołu.
P.Sz.:
Chyba przez 15 ostatnich lat meczu takiego kalibru nie było w Kończycach Małych. Nie przypominam sobie takiego nawet, gdy jeszcze grałem tu w lidze okręgowej. Nie przygotowywaliśmy się do niego jakoś inaczej, nie trzeba też było nikogo dodatkowo motywować. Przyszły tłumy kibiców, była kamera, więc już można mówić o sporym przeskoku. Bardziej chyba ta cała otoczka miała wpływ na rywala. Gdyby wykorzystali rzut karny i wyrównali mogłoby być różnie. Taka jest piłka, że szczęście nas do końca nie opuściło.

SportoweBeskidy.pl: Tajemnica sukcesu LKS-u Kończyce Małe w minionym sezonie?
P.Sz.:
Dobra atmosfera. Moim zdaniem to priorytet na tych niższych szczeblach rozgrywek. Kluczem jest, aby trener wspólnie z zawodnikami stwarzali odpowiednią atmosferę, bo to przekłada się na frekwencję na treningach. Większość jednostek zostało należycie zrealizowanych. Zresztą każdy w klubie podchodził do swoich obowiązków w odpowiedni sposób. Osób działających może nie jest dużo, ale wszyscy począwszy od gospodarza obiektu byli zaangażowani. Każdy więc wzajemnie się wzmacniał. Efekt jest taki, że nie przegraliśmy w całej rundzie, a i przecież w sparingach przed rundą wiosenną nie zaznaliśmy goryczy porażki. To bardzo dobry rok dla nas.

SportoweBeskidy.pl: Nie brakuje głosów, że będziecie w przypadku gry w lidze okręgowej beniaminkiem zbierającym „baty”.
P.Sz.:
Te sygnały do nas docierają. Wiemy, że „okręgówka” będzie mocniejsza, ale przy wzmocnieniach kadrowych możemy godnie się zaprezentować. Przeskok z A-klasy do ligi okręgowej jest spory i z tym nie ma co polemizować. To inne granie i zupełnie inne możliwości pozostałych drużyn. Natomiast przy odpowiednim nastawieniu coś jesteśmy w stanie ugrać. Podchodzę optymistycznie do kwestii gry w wyższej lidze. Przed nami praca, praca i jeszcze raz praca.

SportoweBeskidy.pl: W Ustroniu i Skoczowie widmo spadku z IV ligi, w Cieszynie wciąż nie mogą doczekać się drużyny na miarę oczekiwań, w Pruchnej degradacja do A-klasy po latach... A w Kończycach Małych rodzi się nowa siła podokręgu skoczowskiego?
P.Sz.:
Nie będę ukrywał, że sam jestem zaskoczony jak dobrze się nam układa. Stawiamy na młodych chłopaków, tworzymy fajny klimat w Kończycach Małych i myślę, że tym tropem pójdziemy dalej. Jest paru utalentowanych młodszych zawodników, którzy do nas dołączą, może i też dla innych piłkarzy z gminy otworzy się furtka na grę w naszych barwach. Jasne, że marzy się mieć mocną i zaangażowaną drużynę. Stać nas na takie cele. Nie jesteśmy na dziś firmą, ale może sponsor się znajdzie w ślad za wynikiem. Robimy swoje i raczej nie zajmujemy się problemami innych, choć nie da się ukryć, że przy znacznie większych możliwościach finansowych w niektórych klubach wygląda to jednak pod wieloma względami gorzej.