Szkoleniowiec objął zespół zimą, co było pokłosiem wyników beniaminka poniżej oczekiwań w stawce IV ligi śląskiej, grupy 2. Przed Mateuszem Gazdą postawiono cel utrzymania LKS-u Bestwina na wspomnianym szczeblu, ale finalnie przedostatniej lokaty w tabeli poprawić się nie udało. – To prawda, że moja praca w Bestwinie dobiegła końca wraz z ostatnim meczem ligowym. Mimo faktu, że cel zrealizowany nie został, to będę ten czas wspominał. Chłopcy ciężko pracowali, a zmiany, które wprowadziliśmy niewątpliwie w przyszłości zaprocentują. Ci zawodnicy, którzy grali w Bestwinie w minionej rundzie dużo się nauczyli i wykorzystają to tu bądź w innych klubach – ocenia były szkoleniowiec spadkowicza do „okręgówki”.
 



Patrząc na tabelę zachowanie przez beniaminka IV-ligowego statusu nie wydawało się w żadnej mierze realne. Strata do sklasyfikowanej „nad kreską” Unii Książenice wyniosła aż 16 punktów. – Byliśmy w trudnym położeniu przez pryzmat różnych perturbacji i luk powstałych w składzie. Z niektórymi zespołami toczyliśmy bardzo zacięte boje i niewiele brakowało, aby tych punktów trafiło jednak więcej na nasze konto. Dodam, że piłkarskie szczęście także nam nie dopisywało. Mogło się to skończyć moim zdaniem inaczej – dodaje Gazda.