Już na samym wstępie sezonu Błyskawica przyjęła konkretne „razy”, przegrywając oba domowe mecze otwierające rozgrywki. I choć szybko nastąpiła poprawa, poprzez zwycięstwa nad Wisłą Strumień i Olzą Pogwizdów, to niebawem ekipa z Kończyc Wielkich wpadła w „dołek”. Formy nie udało się zatem na przestrzeni rundy jesiennej ustabilizować. – Kalendarz nie ułożył się dla nas fortunnie. „Dwójka” Beskidu przyjechała na mecz de facto składem w dużej mierze IV-ligowym, później stoczyliśmy wyrównany, aczkolwiek przegrany bój z faworyzowanym Piastem Cieszyn. Mocny na wstępie rozgrywek okazał się również Orzeł Zabłocie i tak to punkty nam uciekały – przypomina trener Błyskawicy Paweł Juchniewicz, który wskazuje między innymi jako przyczynę niepowodzeń absencje kluczowych dla drużyny zawodników – Marcina Siekierki oraz Przemysława Piekara. – Brakowało nam liderów na boisku. Nie ukrywam też, że lubimy grać na równej nawierzchni. Walkę w kałużach i błocie niekoniecznie, bo to foruje zespoły nieco słabsze pod względem piłkarskim – klaruje Juchniewicz.

Błyskawica wobec jesiennych rezultatów przezimuje jako 8. zespół A-klasy skoczowskiej. Strata 7 „oczek” do podium sprawia, że sezon wcale nie jest jeszcze dla piłkarzy z Kończyc Wielkich stracony. – Może być trudno odrobić dystans, bo rywale trochę nam uciekli. Realnie myśląc o podium trzeba byłoby się wzmocnić. Liga jest tak bardzo równa, że z zajmowanego obecnie miejsca możemy wskoczyć na „pudło”, ale równie dobrze zaplątać się w walkę o utrzymanie – dodaje szkoleniowiec Błyskawicy, który nie przewiduje zimą większych zmian personalnych w kadrze swojej drużyny.